Jacht: Oceanis 48
trasa: baza - Lavrion, Zatoka Saronska

termin: 07.05 -14.05.2022

 

07.05 Sobota. Nowy sezon zaczynamy jak należy rejsem w maju. Tym razem wita nas słoneczna i wietrzna Grecja. Zaczynamy przygodę w Lavrio, gdzie czeka Oceanis 48. W rejs płyną Jola i Andrzej, Asia i Mariusz, Grażyna i Grzegorz oraz Ela, Paweł, Rysiek i Adam.

08.05 Niedziela Jest 5/6 B i pytanie co dalej. Na Cykladach w kolejnych dniach ma być 6/7 B. Czy warto forsować załogę i jacht. Zmieniam koncepcję trasy i kierujemy się na wyspę Poros. W Zatoce Sarońskiej mają być słabsze wiatry. Na trasie początowo 5/6 B, potem flauta i w końcu spodziewane baksztagowe 3/4 B. Upału nie ma, ale słoneczna pogoda wprowadza w dobry nastroj. Niespiesznie żeglujemy w dobrym towarzystwie. Po południu osiągamy kanał wejściowy oddzielający wyspę od lądu i z dużym trudem zajdujemy miejsce na postój. Długi spacer na Poros dookołay wyspy to kontemplacja zapachów kwitnących drzew i kwiatów, zdjęcia z nieskromną Wenus, spektakularne widoki morza i wieczorny gwar miasteczka.

09.05 Poniedziałek Od rana dobra żegluga, baksztagowe 3/4B, w cieśninie między Hydrą a lądem 4/5B, na liczniku stale 7/8 w. Po prostu pięknie. Przy końcu wyspy niestety cisza. Czas na naukę sterowania nowych żeglarzy i szanty. Około południa cumujemy w Spetses. Przed wyjściem podziwianie z pokładu jachtu miasteczka i zatoki. Spacer zaczynamy od lodów i relaksu w kawiarence z widokiem na przystań, precle z piekarni też są smakowite i supermarket pojawia się w odpowiedniej chwili. Na trasie spaceru jest ławeczka, świetne miejsce, aby skosztować niedawno co zakupione wino. Że nie ma kielichów, cóż to za problem. Z przydrożnego murku jest piękny widok na morze i górne miasteczko. Czyż życie nie jest piękne. Spacer kończymy kolacją w nadmorskiej tawernie.

10.05 Wtorek W nocy sporo się rozwiało i jachtem na postoju mocno kołysze. Płyniemy do pobliskiego Porto Kheli, bezpiecznego i obszernego kotwicowiska. Tu mamy śniadanie i południowy lunch. Dziś jest wyraźnie cieplej, co oznacza że jak za dotknięciem czarodziejskiej różki następuje błyskawiczna zmiana strojów żeńskiej części załogi i pierwsze opalanie. Wiatr jak szybko się pojawił, tak szybko odszedł, w refleksyjnym nastroju płyniemy na północ do Astros. Spokojny pomruk silnika, widok otaczających nas górzystych krajobrazów sprawia, że w ciszy chłoniemy urodę chwili.
Astros jest zdecydowanie ładnym miejscem. Po zacumowaniu nie czekamy długo i szybko podążamy stromymi uliczkami w górę. Co chwilę robimy przerwy na sesje zdjęciowe. Miasteczko nie posiada typowej dla Cyklad biało niebieskiej kolorystyki. Tu dominują odcienie brązu jak we włoskich miasteczkach Toskanii i Umbrii. W zaułkach i na placykach kwiaty i drzewa w pełnej wiosennej krasie witają przechodniów podziwiających ich piękno stworzenia. Ze szczytu rozciągaja się impresyjne widoki całego masteczka i zielonych, okalających je wzgórz.

11.05 Środa Od rana wiatr nas niestety nie rozpieszcza, za to jest coraz cieplej i opalenizna zaczyna nabierać właściwego wyglądu. Przez chwilę próbujemy żeglować, ale półtora do dwóch węzłów nie daleko nas zaprowadzi. Po południu cumujemy w Ermioni, niewielkim miasteczku naprzeciwko Hydry. Po obowiązkowym zwiedzaniu miasteczka, w programie mamy dziś wieczór degustacyjny. Nie muszę dodawać, że był to wesoły wieczór, tak wesoły, że nasza zabawa skończyła się w dyskotece. Dobry trunek ma to do siebie, że pozwala zaistnieć także wieczornym na poły filozoficznym i egzystencjalnym dysputom. Na żeglarskie życie składa się wiele aktywności i w tym jego urok.

12.05 Czwartek Prognoza nie zapowiada wiatru, ale do Lavrio trzeba jednak dopłynąć, zatem „silnik” i naprzód na wyspę Kea. Przedpołudnie jest dość senne i generalnie dominuje opalanie i spokojna pogawędka na pokładzie. Pokład ożywia się po południu. Na postój zatrzymujemy się w miasteczku Korissia. Próbujemy dojść do chory, ale okazuje się, że nie do końca dobrze oszacowaliśmy czas spaceru i wracamy na jacht. Zaliczamy przynajmniej oglądanie pobliskiej swiątyni i cmentarza. Co jest odmienne od polskich nekropolii na tym miejscu wiecznego spoczynku, to pozostawianie na niektórych nagrobkach zmarłych za szybą zabawek, trunków czy słodyczy. Jaki jest tego sens. Każdy zapewne miałby swoją na to odpowiedź.
Nie kończymy jednak wieczoru tak nostalgicznie, obchodzimy na jachcie dzień pielęgniarki i jest to ożywiona, choć dużo spokojniejsza impreza niż wczorajsza.

13.05 Piątek Do Lavrio niedaleko, flauta totalna, płyniemy z niedużą prędkością, aby dać szansę wędkarzom, ale kiedy nic z tego nie wynika, dodajemy zdecydowanie gazu i niedługo kotwiczymy w zatoce u podnóży przylądku Sounion z górującym nad nim kolumnom swiątyni Posejdona. Miejsce jest bardzo urokliwe, dobre na ostatni postój przed portem wyokrętowania, toteż jest tu zazwyczaj bardzo gęsto od jachtow wszelakiego rodzaju. Tak jest i tym razem. Grecka muzyka na naszym jachcie dobrze wkomponowuje się w całość klimatu. Na koniec kilku smiałków decyduje się zejść do wyraźnie chłodnej wody. Wszyscy wracają szczęśliwie na pokład. Na nas niestety czas. Cumujemy w Lavrion. Wieczorem tawerna z owocami morza, rozmowy na pokladzie.

14.05. Sobota Ostatnie zdjęcia, wymiana numerów telefonów, oczekiwanie na transfer i lot powrotny. Mam nadzieję, że będzie mi dane popłynąć jeszcze raz z tą bardzo sympatyczną załogą.