Barka: Emperor
trasa: Benson (Anglia) - Horning (Norfolk)
termin: 28.04 – 05.05.2012
Tegoroczny rejs barką przyszło nam spędzić w Anglii na Tamizie. Prócz standardowego przygotowania aut do podróży musieliśmy pomyśleć jeszcze o przeprawie na wyspę. Po rozważeniu wielu opcji okazało się, że najkorzystniejszy finansowo jest prom z Dunkierki do Dover.
Zapakowaliśmy się więc w 8 aut i ruszyliśmy na prom. Po ok. 2h płynięcia spotyka nas w Dover niespodzianka w postaci lewostronnego ruchu na drodze. Na początku skołowani innymi zasadami ruchu kierujemy się do bazy startowej w Benson. Na godzinę przed dojazdem otrzymujemy telefon z mariny, że Tamiza wylała i panuje bezwzględny zakaz pływania. Postanawiamy jednak dojechać na miejsce i zastanowić się wspólnie co dalej robić.
Na miejscu w marinie zdania załogantów się podzieliły; część została w Benson cały tydzień i potraktowała barkę jako hotel; druga załoga zrezygnowała z barki i wróciła do Polski z voucherem w ręku, a my postanowiliśmy przeczekać powódź i na 2 dni pojechaliśmy do pobliskiego Londynu na zwiedzanie i shopping.
Londynu zachwalać nie trzeba, 2 dni to za mało by zwiedzić to miasto. Zabytki i podstawowe punkty zwiedzania rozwleczone są po całym mieście i najlepiej jest wykorzystać metro do przemieszczania się po Londynie.
Po 2-ch dniach wracamy do Benson sprawdzić sytuację z Tamizą. Niestety zakaz pływania obowiązuje nadal i będzie obowiązywał aż do końca naszego rejsu.
My jednak uparcie chcemy trochę popływać i w tym celu przenosimy się autami na wschodnie wybrzeże do mariny Le Boat w Horning. Tu wypożyczamy mniejszą, ale równie komfortową barkę i nareszcie ruszamy w skrócony rejs.
Okręg Norfolk to typowa angielska prowincja: małe miasteczka (wsie), gęste ale nieduże rzeki i kanały.
Początkowo obawialiśmy się, że 3 dni rejsu nie starczą nam na opłynięcie tych okolic, ale szybko okazało się że tu wszystko zlokalizowane jest blisko siebie. Pogoda typowo angielska, trochę słońca, głównie chmury i zimno.
Wpierw kierujemy się w stronę wschodniego wybrzeża i obieramy kurs na Great Yarmouth – jedno z większych nadmorskich miasteczek Norfolk. Tu przekonujemy się, że nawet mała rzeczka w czasie powodzi może być niebezpieczna – wysoki poziom wody i wartki nurt utrudniają nam manewry przybicia do mariny Great Yarmouth, a obsługa mariny każe nam nosić kamizelki ratunkowe przez cały czas. Miasteczko przypomina charakterem naszą polską Jastarnię: główny deptak ze sklepami i tradycyjnymi „Fish and chips” oraz bulwar nadmorski na plaży z atrakcjami dla dzieci.
Ponieważ na morze barką wypływać nam nie wolno, kierujemy się w przeciwną stronę, trochę na północ, do wioski Sutton. Tu ledwo udaje nam się znaleźć wolne miejsce na postój w wąskim i zacisznym kanale. Za to odnajdujemy prawdziwy skarb angielskiej prowincji – typowy „English Pub”, gdzie Guiness i cydr lały się na pinty.
Przedostatni dzień rejsu poświęcamy na zachodnią część Norfolk i kierujemy się na Coltishall.
Niestety powódź krzyżuje nam ponownie plany i utykamy we Wroxham, gdzie wysoki stan wody uniemożliwia nam przepłynięcie pod zabytkowym mostem Wroxham.
Tu także dopada nas różnego rodzaju ptactwo wodne, które oswojone z ludźmi nie boi się wchodzić na barkę.
Wcześnie rano odpływamy i kierujemy się już do mariny zdać barkę. Po godzinie wchodzimy już do Horning i załatwiamy formalności z rozliczeniem barki.
Prom z Dover mamy zabukowany dopiero na wieczór, zatem w drodze powrotnej zaglądamy jeszcze do uniwersyteckiego miasta Cambridge i do słynnej katedry w Canterbury.