Barki: Classique Star i Crusador
trasa: Akwen - AlzacjaHesse, Niderviller, Strasburg, Hochfelden, Dettwiller, Lutzelbourg, Saverne, Hesse

termin: 26.06 - 03.07.2021

Ten rejs miał długą historię, miał się odbyć w maju 2020, ale z powodu pandemii nic z tego nie wyszło. Trzeba było przełożyć go na inny termin, wymyśliliśmy maj 2021. Niestety znów nie wyszło i trzeba było przełożyć go raz jeszcze, tym razem na przełom czerwca i lipca. Zamieszania mnóstwo, zmiana terminu wyjazdu, rodzaju barek, załóg i za to bardzo dziękuję Adamowi Kajdewiczowi z Azymut Czarter, bo dzielnie znosił to zamieszanie.

Rejs zaczęliśmy 26 czerwca, trasa w Alzacji z Hesse do Strasburga i z powrotem. Ciekawostki to pochylnia i dwa tunele ponad 400 metrów pierwszy, oraz 2300 metrów drugi. A do kompletu ponad 30 śluz w jedną stronę.

W sobotę 26.06 około 13 zebrały się obydwie załogi i objęliśmy barki Grand Classic i Crusaider. Wszyscy z niecierpliwością czekają na wypłynięcie. Zakupy, krótkie szkolenie i w drogę do Niderviller. Stajemy tam w porcie i czekamy do rana na otwarcie tuneli. Impreza integracyjna pomaga poznać się nawzajem, w końcu będziemy ze sobą przez najbliższy tydzień. Zabawa była świetna i załogi dogadały się ze sobą.

Następnego dnia rano ruszamy w drogę, przepływamy pierwszy tunel i robi on wrażenie, ale dopiero drugi to jest majstersztyk inżynierii ma ponad 2300 metrów. Potem jeszcze śluzy, po czym pochylnia, która zastąpiła 17 śluz. Wpływamy do kesonu zamykają się wrota i dwie barki wraz z wodą zjeżdżają prawie 45 metrów w dół. Wrażenie niesamowite, załogi robią zdjęcia i kręcą filmy. Na dole otwierają się wrota i płyniemy dalej. Na trasie śluz dużo, mijamy miasteczka i po południu docieramy do Saverne. Opłata za postój to około 16 euro ( w tym prąd, woda i sanitariaty), więc tu zatrzymujemy się na noc. Zwiedzamy miasto najpierw w dzień, a potem jeszcze wieczorny spacer.

Poranek i czas w drogę, kierunek Strasburg. Spory kawałek drogi przed nami, okraszonych dużą ilością śluz. Po południu mijamy budynek Europarlamentu i dopływamy do jedynej mariny dostępnej dla barek. Miejsca mało, ale obsługa znajduje nam dwa wolne miejsca i to obok siebie. Opłaty portowe, 43 euro za dwie doby i wyruszamy w miasto, do centrum jest około 1,5 km. Zwiedzamy pobieżnie miasto i snujemy plany na jurto.

Następnego dnia dzielimy się na grupy i każda z nich wyrusza realizować swoje plany. Czwórka panów, w tym i ja, wybieramy się do MM Park, czyli muzeum II wojny światowej, inni idą do muzeów, a pozostali mają w planach zwiedzanie miasta. Umówieni po południu na wspólne dalsze zwiedzanie spotykamy się w słynnej starsburskiej katedrze i odwiedzamy słynną dzielnice Małą Francję. Warto bo jest naprawdę ładna i zadbana. Wieczorem zmęczeni, ale pełni wrażeń, spotykamy się na barkach.

Rankiem 30 czerwca ruszamy w drogę powrotną i docieramy do pierwszego miasteczka w którym mamy spędzić noc. To miasteczko to Hochfelden, a w nim browar Meteor. Obiema załogami wybieramy się zwiedzić to miejsce, kupujemy bilety i zaczynamy zwiedzać, a kulminacją jest sala gdzie można degustować wyroby tego zakładu. No i robimy to z przyjemnością, tym bardziej że produkuje się tam 20 gatunków piwa i większość z nich można próbować. Powrót na barki w deszczu, ale nie psuje to nam humoru. Z powodu piwa i pogody rezygnujemy z dalszego płynięcia w tym dniu i zostajemy tam na noc.

1 lipca i dalej w drogę, po drodze zwiedzanie Dettwiller, małe miasteczko, a w nim słynna fabryka obuwia gdzie w sklepie przy fabrycznym można zakupić w dobrych cenach świetne buty. Wracamy na barki i dalej w drogę do Saverne. Krótki postój, zakupy, zwiedzanie słynnego ogrodu różanego i płyniemy dalej. Kolejny cel to Lutzelbourg. Po drodze mamy problem, chłodzenie silnika zaczyna szwankować , więc druga barka bierze nas na hol i razem dopływamy do portu. Paweł dzwoni do firmy zgłaszając usterkę. Dziękuję Pawle za ogromną pomoc.

Rano jeszcze jeden telefon do bazy i około 10 przyjeżdża serwisant, który w 15 minut daje sobie radę z awarią. My zaś wyruszamy zwiedzić miasteczko i wchodzimy na wzgórze górujące nad miastem. Piękny widok i ruiny zamku, więc warto było. Schodzimy z góry i ruszamy w drogę przez śluzy, tunele i pochylnie do Niderviller. Znów stajemy w tym porcie, ale po to żeby spakować się, posprzątać barkę i urządzić wieczorek pożegnalny. Impreza była super i bawiliśmy się do późnych godzin.

O 7 pobudka, śniadanie i płyniemy do bazy, w końcu o 9 zdajemy barki.
Bardzo dziękuję załogom obydwóch barek za miłą atmosferę, a załodze drugiej barki za pomoc w trakcie awarii. Dziękuję również Adamowi za pomoc w realizacji rejsu.