Jacht: Bavaria 38
trasa: Cherbourg - Cherbourg
termin: 31.07 - 06.08.2016

Trasa rejsu: Cherbourg – Wyspy: Alderney, Guersney, Jersey, Sark – Cherbourg.

Wyspy Normandzkie były jednym z ostatnich akwenów w Europie, gdzie do tej pory nie żeglowałem. W tym roku udało mi także w tym regionie poczuć przyjemność poznawania nowych miast, portów i kotwicowisk.

relacje 2016 normandia 01

 

30.07. sobota

W marinie w Cherbourgu odbieramy znajdującą się w dobrej formie mimo swoich lat Bavarię 38. W rejs płyną Ula i Krzysztof, Dorota, Natalia i Wiesław, Asia i Krzysztof oraz Adam.. Pierwszy dzień wiadomo – zakupy, pierwsza wieczorna pogawędka, planowanie trasy, spacer po mieście, odpoczynek po trudach samochodowej podróży z Polski.

 

31.07 niedziela

relacje 2016 normandia 02Zatoka Braye na Wyspie AldernayKanał La Manche to akwen pływowy i godziny wyjścia generalnie dyktują korzystne prądy. Nam prąd zaczyna sprzyjać od południa tak więc około 12:00 opuszczamy marinę położoną w starym, szacownym porcie.

Po minięciu dwóch solidnych falochronów zaczyna się halsowanie wzdłuż francuskiego wybrzeża. Wiatr 2 do 3B nie sprzyja szybkiej żegludze na zafalowanym morzu, toteż snujemy się leniwie kontemplując w słońcu wybrzeże Normandii – zielone wzgórza, niewysoką zabudowę Cherbourga, skaliste wybrzeże i pomiędzy nimi plaże. Na szczęście prąd dodaje swoje 2 - 3 węzły, tak że po południu meldujemy się w okolicy przylądka Cap Hague. Tu kończy się jednak zabawa.

Południowy prąd pomiędzy Cap Hague, a wyspą Alderney ciągnie z prędkością 6/7 węzłów i aby nie zostać wessanym poniżej Alderney, do której zmierzamy, musimy się zdecydowanie wspomóc silnikiem. Przy kończącym się korzystnym prądzie cumujemy na pławie w zatoce Braye.

Wołamy wodną taksówkę i za chwilę, po złożeniu deklaracji celnej w żółtej skrzynce, możemy zwiedzać miasteczko. Nie jest ono zbyt duże, a jego główna atrakcją jest długa, piaszczysta plaża, zamek na wejściu do zatoki i kilka barów. Na pewno nie ma tu tłoku i odpowiada nam pusty brzeg, widokowy port i piękna zatoka, na której kołyszą się jachty. W Braye czas nigdzie nas nie goni.

01.08 poniedziałek

Czas na Guersney. Wyjście około 11.00. Najpierw odcinek pod prąd po wschodniej stronie wyspy, który usiłuje zepchnąć nas na bystrza w pobliżu wyspy, potem żegluga z prądem i pod wiatr, końcowy etap to żegluga silnikowa w mżawce do St. Peter Port. Spieszno nam do portu, bowiem zbliża się wysoka woda i obsługa wpuszcza jachty do mariny na półtorej godziny przed i po wysokiej wodzie. Jak nie zdążymy, spędzimy noc przy pontonie dla oczekujących. Na szczęście wszystko jest OK i cumujemy w marinie long side do szwedzkiego jachtu. Wieczorem mimo mżawki St. Peter by night.

 

28.06 wtorek

relacje 2016 normandia 05Na wyspie GuersneyDeszcz nie odpuszcza, nie jest zbyt intensywny, ale zawsze. Prognoza na dziś 4 do 5 B, miejscami do 6 B. Jako, że część załogi jest mocno niedoświadczona, żegluga w tych warunkach byłaby dla niej zbyt wyczerpująca. Zostajemy w porcie.

Na spacer wybieramy się w sztormiakach i jak w Szkocji doświadczamy pewnego szoku, bowiem mieszkańcy są zupełnie inaczej ubrani – widok sukienek, krótkich spodenek i koszulek bez rękawów mocno kontrastuje z naszym ubiorem. Wokół portowej zatoki dominują szare i białe, kamienne budynki, przetykane gdzieniegdzie kolorowymi domami. Powyżej widnieją drzewa i wieże zabytkowych budowli.

Spacer zaczynamy od obejrzenia latarni wysyłającej sygnały mgłowe. Mieści się ona na końcu długiego mola, z którego fale zabrały już niejednego z ciekawskich przy wysokiej wodzie, ale na ten moment mamy niską wodę i nie ma zagrożenia.

Punkt drugi wycieczki to szacowny zamek, od kilku wieków oznajmiający wystrzałami kilku dział swoją symboliczną raczej obronną aktywność. W zamkowym sklepiku dominują oryginalne i ciekawe pamiątki z historii wyspy. Nie zrealizujemy planu zwiedzania domu Wiktora Hugo, który upodobał sobie wyspę i napisał tu „Nędzników”. Na dziś wszystkie wizyty są zarezerwowane i pozostaje chwila spaceru w ogrodzie.

Zwiedzanie nie może się jednak obyć bez wizyty w pubie. Przy guinessie i dobrej muzyce, z Krzysztofem i Ulą miło gawędzimy i snujemy plany dalszych rejsów. Miasteczko, mimo że nieduże, ma swój charakter i klimat i nietrudno pojąć, że można je polubić. Po obiedzie sporo czasu zajmuje ustalenie ostatecznej marszruty rejsu – rozważamy nieco ryzykowną opcję płynięcia na południe lub powrót do Francji. Zakładam pozytywną wersję wydarzeń – kurs na Jersey.

 

03.08 środa

relacje 2016 normandia 06Port St. Helier na wyspie JerseyDeszcz zgodnie z prognozą kończy się w południe. Wiatr sprzyja i jednym bajdewindowym halsem osiągamy zachodni przylądek La Corbiere i następnie pilnując się dokładnie znaków nawigacyjnych, po długim podejściu stajemy long side w St. Helier na wyspie Jersey.

Postój przy pontonie dla oczekujących ma taki plus, że nie jesteśmy związaniu momentem wysokiej wody i możemy odejść w dowolnej chwili w morze. St Helier jest dużym miastem, o generalnie angielskim charakterze zabudowy.

Ciekawa jest zabytkowa i kolorowa hala targowa, w mieście znajdują się kościoły różnych wyznań, ludziom jest gdzieś spieszno.

Pogoda jest piękna, słońce mocno praży, spacer to czysta przyjemność. Aby móc podziwiać panoramę miasta, niezbędny jest krótki spacer do portowego zamku, skąd rozciągają się imponujące widoki portu, miasta, skalistego wybrzeża. Dobrze jest się zatrzymać w tak urokliwym miejscu, zrobić parę fotek, nacieszyć się słońcem i zachęcającym do żeglugi wiatrem. Szkoda, że nie mamy dodatkowego dnia, aby móc zwiedzić tę ciekawą wyspę.

 

04.08 czwartek

relacje 2016 normandia 10Wyspa SarkBardzo wczesne wyjście. Na silniku wolno przebijamy się pod wiatr do La Corbiere. Dalej już jest bardziej żeglarsko. Mamy 3 do 4 B, korzystny prąd, umiarkowaną falę, prześwitujące przez chmury słońce. Godzina za godziną przybliżamy się do wyspy Sark.
W pobliżu wyspy jest już stałe 4B, mocne słońce i możemy cieszyć się zdecydowanie widowiskową żeglugą.

Po opłynięciu malowniczego, skalistego wybrzeża po zachodniej stronie Sark cumujmy na pławie po wschodniej stronie wyspy, w osłoniętej zatoce Greve de la Ville. Jachty stoją w pobliżu wysokiego, malowniczego urwiska, leniwie kołysząc się na fali rozkołysu.

Po obiedzie czas na żeglugę pontonową. Ta skutkuje drobną kąpielą na przybojowej fali, ale nie zniechęca to załogi do wspinaczki do najbliższej wioski, gdzie świat wygląda nieco inaczej.
Nie ma w nim samochodów, na wyspie kursują tylko traktory, bryczki i rowery. Na głównej ulicy stoją niewielkie, parterowe domki, z kolorowymi okiennicami i malwami w ogródkach. W ich pobliżu pasą się owce i konie, wśród zarośli kicają króliki. Wszyscy mówią tu sobie "dzień dobry".

Pobyt na Sark nie obfituje w emocje, ale zostawia dobre wspomnienia.. Aby naprawdę wtopić się w klimat Sark, należałoby spędzić tu przynajmniej kilka dni. Dla nas dzień się jednak nie kończy w atmosferze Sark. Wieczorem na pokładzie pojawia się płyta Boba Marleya, rum, cygaro, króluje karaibska atmosfera. Nie trzeba dużo, aby wyczarować daleki świat pod palmami, nawet na Sark.

 

05.08 piątek

Wychodzimy bardzo wcześnie, jeszcze przy niekorzystnym prądzie. Przed nami sporo drogi i nie możemy się spóźnić na korzystny prąd miedzy przylądkiem Cap Hague i wyspą Alderney.

W ciągu godziny prąd się odwraca i zaczynamy bić rekordy prędkości – 7, 8, 9 węzłów. W samej cieśninie mamy już ponad 12 węzłów. Wiatr słabnie, jachtem nieźle rzuca. Obszar skotłowanego morza wychodzi wysoko poza cieśninę na północ. W końcu wychodzimy z jego objęć i dalej już spokojnie na niewielkiej fali żeglujemy 6/7 węzłów przy pięknej pogodzie do Cherbourga.

Jak rzadko kończymy rejs około południa, jest czas na miasto, a jego klimat bardzo mi się podoba. Ludzie są życzliwi, dobre sery niedrogie, ciasteczka wyborne. Francuska Normandia zdobyła moje serce. Po południu na jachcie delektujemy się dobrym winem na zmianę słuchając i śpiewając dawne przeboje. Wieczór kończymy kolacją z „mulami” i białym winem. Tydzień był krótki, lecz wrażeń dostarczył moc – czas na kolejny rejs.

Adam Kajdewicz