Jacht: Sun Odyssey i 44
trasa: Croabh - Loch Kyles
termin: 20.08 - 26.08 2011

Trasa: Croabh, Oban, Tobermory, Iona, Port Ellen, Campeltown, Lochranza, Portavadie, Loch Kyles.

 

relacje 2011 szkocja 01Marina Croabh HavenUbiegłoroczny rejs w Szkocji pozostawił w pamięci niezapomniane wrażenia, nic więc dziwnego, że w kolejnym sezonie znów wróciliśmy do krainy impresyjnych krajobrazów.

Na pokładzie Sun Odyssey 44 "KEA"i popłyną Ewa, Monika, Karolina, Krzysztof, Piotrek, Paweł, Tomek, Janek i Adam. W położnej z dala od zgiełku marinie Croabh Haven poniżej Oban, gdzie czeka nasz jacht, króluje spokój i łagodność lowlands.

Majestat górzystych highlands zaczynających się na północ od Mull rezerwujemy sobie na kolejny rejs. Skye i graniczące z Atlantykiem Hebrydy Zewnętrzne, wyspy, zamieszkane przez 6000 lat, z których każda ma do opowiedzenia swoją historię czekają na odkrycie.

 

szkocja mapa 2011

 

Niedziela, 21.08

relacje 2011 szkocja 01W drodze do TobermoryRejs jest krótki, czasu niewiele i aby zobaczyć i przeżyć jak najwięcej o wschodzie cichego poranka wychodzimy na krótki szlak do Oban. Przyjazny zefirek i poranna kawa usuwają resztki snu i pozwalają cieszyć się nowym dniem. Słonce nie jest dziś naszym kompanem, deszcz także nie ale, aby nie zapomnieć, że jesteśmy w Szkocji, mży nieco z nieba, a postrzępiony welon mgły otula mijane wzgórza obiecując bliższe spojrzenie na jej urodę nieco później.

W Oban uzupełniamy zapasy prowiantu, smakujemy fish and chips oraz specjały miejscowych browarów w barze na widowiskową zatoką i po kilku godzinach podejmujemy żeglugę.

Cieśnina Sound of Mull jak w ubiegłym roku wita nas przeciwnym lub słabym wiatrem i jako że do Tobermory kawał drogi, a halsowanie nie doprowadzi jachtu przed zmrokiem, na postój zmierzamy prostym kursem i zamiast dziesiątków zwrotów załoga podziwia zmienne krajobrazy, poluje na co ciekawsze ujęcia zamków na zielonych wzgórza i w dużej mesie żywo dyskutuje.

 

Nasza załoga
Widok na Tobermory

W Tobermory braknie już miejsca przy pomoście, ale pława także zapewnia bezpieczny postój. O zmierzchu cieszy nas spacer półkolistą promenadą miasteczka nad widowiskową zatoką, a w portowym pubie możemy zakończyć ten długi dzień przyjazną rozmowa przy odrobinie jednej z wielu rodzajów szkockiej whisky.

 

Poniedziałek, 22.08

relacje 2011 szkocja 05Na wyjściu z TobermoryA lato było piękne tego roku – w Szkocji. Po krótkim motorowaniu możemy rozwinąć żagle i płynąć i płynąć pod niebieskimi obłokami. Wczoraj Janek dużo sterował, dzisiaj Karolina, nasza nastolatka, poznaje tajniki optymalnego bajdwindu i nie powiem idzie to jej nie najgorzej. Tu i tam pojawiają się foki i delfiny łatwo zauważalne na lekko jedynie sfalowanej, posrebrzanej wodzie. Innego towarzystwa dziś na morzu nie mamy.

Po prawej mijamy wyspę Staffa znaną z charakterystycznego ukształtowania jej fragmentu wybrzeża zwanego organami Staffa. Podłużne wyżłobienia jako żywo przypominają piszczałki organów. Podobno przy określonych kierunkach i sile wiatrów te organy grają. W tej krainie czasem jak z bajki jestem w stanie we wszystko uwierzyć.

 

Organy Staffa
Iona

Przed nami Iona – kultowe miejsce w Szkocji. Opisałem ją w ubiegłorocznej relacji i pozostanę jedynie przy wzmiance, że to niezapomniana i magiczna wyspa. Załoga popłynęła zwiedzać klasztor, ja pozostaję na słonecznym kotwicowisku oddając się rozmyślaniom i marzeniom ku czemu mimowolne skłania czar Iony.

 

Loch na Lathaich
Delfiny

Przed zmierzchem kotwiczymy w znanej mi dobrze zatoce Loch na Lathaich. Jestem tu już po raz trzeci, bardzo ją polubiłem, a ona chyba odwzajemnia moje i jak mniemam załogi uczucia i obdarowuje nas spektaklem zabawy delfinów. Dla nas wygląda to jak zabawa, dla delfinów to polowanie na ryby i może także zabawa. Trzy delfiny początkowo raz po raz wynurzają się częściowo z wody, w finale szybują ponad wodę znikając z gracją pod powierzchnią. To delfinie divertimento o zachodzie słońca zachwyca. W końcu ssaki odpływają i towarzyszą nam już tylko pokrzykiwania kaczek i innych ptaków. Wokół nas odbywa się także inny spektakl – zmiany kolorów chmur i otaczających skał i wzgórz. Ta panorama barw jest ciągle w ruchu, zmienia się ukazując ciągle nowe odsłony kolorów.

W końcu zmrok ogarnia Loch na Lathaich i jedynie mocno świecący, gwiaździsty firmament obejmuje we władanie zatokę. Już wiem, że romantyzm wieczoru złoży mnie w objęcia Morfeusza na pokładzie, chcę bowiem, aby jak kiedyś na Mazurach niebo, gwiazdy i głosy natury były moimi kompanami tej nocy.

 

Wtorek 23.08

relacje 2011 szkocja 09Lubimy słońceSłońce nie gaśnie. Od rana znów wesoło na pokładzie. Nowy elektroniczny wynalazek zwany iPhone może zgromadzić w sobie ogrom utworów, toteż korzystamy z tego cuda do woli. Krzysztof i Piotrek przywieźli na rejs mnóstwo starych hitów, przebojem rejsu staje się jak sądzę utwór„Jolene” Dolly Parton. Przed południem uderza południowo –wschodni, ale dwa refy na grocie i mocno zarefowania genua panują nad sytuacją. Dalej więc można w rytym rock and roll-owych hitów bujać się razami z jachtem.

Żegluga jest przednia, kompania znakomita, nie wiemy co to jest minorowy nastrój. Tak trzymać. Przejście pomiędzy Islay a Jurą dodaje zawsze adrenaliny, tu bowiem nie można popełnić błędu w nawigacji, a napęd nie może zawieść. Prąd 6/7 w może przejąć czasem jacht we władanie ze wszystkimi dla tego faktu konsekwencjami. Po półtorej godzinie żeglugi wychodzimy z cieśniny.

 

relacje 2011 szkocja 10Port EllenCelem jest ostatecznie Port Ellen na Islay, do którego już południowe 5/6 B gładko nas dowiezie. Marina w Port Ellen jest dość płytka, ma 2/3 m głębokości i wchodzi się do niej przy wewnętrznych pomostach z duszą na ramieniu.

Wieczorem kąpiel i pub, jakże bowiem nie odwiedzić jednego z nich na wyspie słynącej ze swych destylarni.
Do podstawowych informacji o rodzajach whisky prosiłbym o zajrzenie do ubiegłorocznej relacji, W pubie zaczynamy od sławnej Laphroaig, potem smakujemy inne jej rodzaje. Wieczór kończy się prawie filozoficzną acz przyjacielską dysputą na tematy egzystencjalne, których głębię i znaczenie dla dyskutujących trudno przecenić, ale nie da się ich przedstawić w niniejszej relacji.

 

Środa, 24.08

relacje 2011 szkocja 11Z port Ellen w kierunku półwyspu KintyreRano załoga udaje się na wycieczkę do destylarni Laphroaig na zwiedzanie i zakup działek destylarni. W ten sposób stają się współwłaścicielami tej szacownej wytwórni. Kto wie, może kiedyś po przejęciu działek ktoś z załogi przejmie kontrolę nad destylarnią. Po południu na kursie półwysep Kintyre.
Po intensywnych przeżyciach w Port Ellen spokojna żegluga pod silnikiem przy zero wiatru bardzo nam dziś odpowiada. Woda jest łagodnie sfalowana, o oleistym połysku, rozświetlona refleksami setek błyszczących gwiazd od odkosu dziobowego. Po dobrym obiedzie panuje nastrój łagodnej harmonii ze sprawami tego świata. Przed półwyspem zostają podane znakomite naleśniki; dzieło Karoliny, Ewy i Piotra – to ożywia nastrój i wyciąga załogę na pokład.

Przed wieczorem pojawia się na nieboskłonie ożywiany festiwal chmur. Od strony Irlandii za rufą nadciąga sine kłębowisko cumulonimbusów z ciemnozłotym obramowaniem, nad Campbeltown dokąd zmierzamy niebo zasnuła ciemna plama deszczu, a nad wyspą Arran kilka gasnących cumulusów pogodnie spogląda na zachodzący dzień. Chyba tylko mój mistrz Gustawo Becquer, hiszpański poeta romantyk z 19 wieku mógłby oddać w swojej poezji całą tę chmurną dramaturgię pisząc w swoich 'Rimas" o drżących falach światła i o słońcu, które rozwichrzone chmury ubiera w ogień i złoto.

 

Nadchodzi cumulonimbus
Dzień powoli gaśnie

Na postój stajemy na pławie w Campbeltown. Wieczorem odwiedzamy jeden z licznych pubów kończąc dzień ożywioną dyskusja na sportowe tematy, a w szczególności planowanym spotkaniem w tenisa stołowego pomiędzy załogą. Krytycznym momentem jest ustalenie sposobu wyrównania szans w spotkaniu pomiędzy zawodowcami, a amatorami i ograniczenia szans zawodowcom w postaci grania lewą ręką, grania rakietką bez okładzin lub w skrajnym przypadku gry z zasłoniętymi oczami.

 

Czwartek, 25.08

Słonce wstało jak co dzień. Od rana baksztagowa żegluga wzdłuż panoramy wyspy Arran, początkowo z prędkością 6/7 w, potem 4/3 w.

relacje 2011 szkocja 14Tort urodzinowy KarolinyTrochę dokucza ten brak prędkości, ale w końcu akceptujemy naszą powolność, ćwiczymy natomiast żeglugę na "motyla", co nie pozwala sternikowi zasnąć przy sterze, a pozostali mogą się zastanawiać czy grot przeskoczy czy nie i komentować sterowanie uwagami w rodzaju czemu ta genua czasem wchodzi w łopot. Kilka dni temu ustalono odgórnie, że Karolina ma w czwartek urodziny. Wiadomo, urodziny to tort. Ingrediencji do niego raczej nie ma na jachcie, na szczęście mamy Pawła, mistrza kambuza, który wyczarowuje tort z toastów.

Na południowy przerywnik w żegludze wybieramy postój w ładnej zatoce Lochranza na północy wyspy Arran. Wycieczka na zwiedzanie ruin zamku i wizyta w pubie spełniają założenia postoju. Przy okazji okazuje się, że kamizelka ratunkowa przy bliższym kontakcie z wodą napełnia się automatycznie gazem, co podbudowuje zdecydowanie morale załogi w kwestii napełni się czy się nie napełni.

Dalej już tyko dwie godziny motorowania po wodzie nieskażonej żadną falką i cumowanie w nowoczesnej marinie Portavadie. Sformułowanie z locji mówiące, że marina posiada „luxury showers” zdecydowanie nie odbiega od prawdy. Marina posiada 100 miejsc dla gości, jest gustownie i funkcjonalnie zaprojektowana, a elegancki bar spełnia wszystkie oczekiwania najbardziej wymagających gości. Koszt postoju to 30 funtów. W Tobermory i Port Ellen płaciliśmy 15 funtów.

Droga Mleczna spogląda dostojnie z wysokości na tych, co jutro już ostatni raz oddadzą cumy na tym rejsie. Patrząc w niebo i nasłuchując głosów nocy trudno się z tym pogodzić.

 

Zatoka Lochranza na północy wyspy Arran
Loch Kyles

Piątek 26.08

Dziś płyniemy szlakiem w Loch Kyles. To bardzo widowiskowy loch z malowniczymi przystaniami w Colintraive, Tighabruaich, Kames. Na nasłonecznionej wodzie igrają falki od przepływających jachtów. Jest tak sielsko, anielsko, że aż niewiarygodnie. Jednak jest tak, bowiem w tym momencie wiem, że chciałbym tu wrócić. Mimochodem mówię o tym Krzysztofowi. Mówi, że on też. ( Uprzedzając fakty powiem, że mamy już zarezerwowany jacht na 2012).

Po wyjściu z Loch Kyles na prawo widnieje duże miasto Rothesay. Pewnie jest ciekawe i ma sporo miejsc, które lubimy. Przed nami jednak wysepka Cumbrae, za którym czeka już Largs, gdzie oddajemy jacht. Jeszcze raz zatem żagle w górę.

 

Tomek
Janek

Lot mamy w sobotę. W ulewnym deszczu jedziemy do hotelu w Ayr w pobliżu lotniska Prestwick. Wieczorem kolacja i próbowanie narodowej potrawy Szkotów zwanej hagis. Nasz rejsowy finał to pub z bilardem. Pod koniec wizyty załoga rozpoczęła rozgrywką. Zawsze błyskawicznie i z niechęcią wyłączałem Eurosport, kiedy na ekranie pojawiał się snooker. Tu poprosiłem załogę o wskazówki i po udzielonej mi lekcji zacząłem już trafiać w bile i nawet nie podziurawiłem zielonego sukna, a pod koniec gry byłem już mocjo podekscytowany rozgrywką. To też była nasza Szkocja.

Zainteresowanych żeglugą w Szkocji proszę o kontakt. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.