Jacht: Oceanis 473
trasa: Rodos - Fethiye, Kalkan, Kemer, Kas, Lindos, Rodos
termin: 20.09 - 04.10.2008

 

mapa turcja2008Trasa rejsuRejs w 2007 roku na trasie Rodos, Fethiye, Marmaris, Bodrum, Kos, Rodos był tak ciekawy, że w 2008 powtórzyliśmy żeglugę w Turcji.
Tym razem wybraliśmy region położony na południe od Fethyie – Licję. Region jest nie mniej ciekawy niż zwiedzane w ubiegłym roku wybrzeże na północ od Fethyie. W ogólnych planach mamy dopłynięcie do Antalii, czy się uda zobaczymy.

Start jak w ubiegłym roku z Rodos, naszym domem na rejsie stał się Oceanis 473 „La Vita e Bella”.

 

Niedziela, 20 września, 2008

relacje 2008 turcja 1Wychodzimy z RodosWieczorek zapoznawczy z tańcami na kei sporo się przeciągnął, ale następnego poranka było jednak wystarczająco dużo chętnych do żeglugi, toteż dość szybko Rodos zaczęło znikać za rufą.

Dwudniowy pobyt w tym przyjemnym mieście znacznie rozleniwił załogę, ale dzień żeglugi na morzu przywraca grupie bardziej żeglarską postawę. Baksztagowe kursy nie za bardzo prowadzą w kierunku Fethiye, sytuację poprawia znacznie żegluga na motyla. Prędkość przelotowa nie jest zabójcza, ale dzisiaj nie zależy nam na biciu rekordów. Do Fethiye dopłyniemy tak czy inaczej.

Pod koniec dnia załoga jest spragniona kąpieli, w zatoce przed Fethiye woda jest przyjemna i nieco nas przytrzymuje tak, że do miasta przychodzimy o zmroku.

 

relacje 2008 turcja 2W Zatoce FethyieObsługa pewnie świętuje ramadan, bo nikt nas nie zauważył przy główkach, stajemy więc bezpiecznie na kotwicy, wieczorku ciąg dalszy. W kokpicie jest gwarno, w tle chrypliwy głos muezzina z minaretu przypomina gdzie jesteśmy.

 

Poniedziałek - Fethiye

Rano cumujemy w marinie, załatwiamy transit log, wizy i zwiedzamy miasto. W ubiegłym roku umknęły mojej uwadze licyjskie grobowce. Teraz nadrabiam tę zaległość. Po krótkiej wspinaczce znajdujemy je w północnej części miasta.
Grobowce są wykute w skalnym klifie, a ich powstanie datuje się na VI-IV w.p.n.e. Największy z nich to grobowiec Amyntasa. Wewnątrz głos dudni, osobliwe i niecodzienne to wrażenie być w czyimś grobie. Przez otwór wejściowy widać piękną panoramę miasta i zatoki, to pewnie też mieli na względzie budowniczowie tych pomników. Wieczorem mimo deszczu na jachcie znów wesoło, czy tak już zostanie?

 

Grobowce w Fethyie
Panorama Fethyie

Wtorek - Oludeniz, Kalkan

relacje 2008 turcja 5Zatoka OludenizJeżeli mamy wtorek to kurs prowadzi już na południe. Wiatru nie ma za dużo, a plan rejsu trzeba realizować, silnik jest w tym wszystkim bardzo pomocny. Nasi rybacy wypuścili za rufę długą żyłkę, kto wie, może na kolacje będzie coś specjalnego.
Zatrzymujemy się na kąpiel w Öludeniz, po lewej stronie stoją gulety, pod nami ciągle 50 m, mimo że jesteśmy blisko brzegu. Wyrzucam więc całą kompanię za burtę i dryfuję z wyłączonym silnikiem po zatoce, a ta jest naprawdę urocza, szafirowa woda, za wąskim pasem piaszczystej plaży pną się stromo w górę zielone wzgórza.

Czas jednak nagli, zbieram opornie wychodzących z wody załogantów i dalej w drogę.
Brzegi ciągle zielone, ciepło, czasem trafi się jakiś zabłąkany drink dla osłabianych słońcem i tak mijają nam spokojnie godziny, lud jest zadowolony i chyba tego nam było potrzeba. Po południu 5/6B z rufy, bajka.

 

Towarzysko na lądzie
Kalkan

Na noc zawijamy do Kalkan. Na podejściu miasteczko wygląda dość niepozornie, wieczorem okazuje się eleganckim kurortem z licznymi restauracjami i butikami. Zatrzymujemy się na dłużej w tradycyjnej tureckiej gospodzie oferującej fajkę wodną, która staje się na kilka godzin źródłem niezłej zabawy, połączonej z pokazem tureckich tańców, potem naszymi tańcami itd. Dawno już nie miałem, jeżeli już, takiej tanecznej załogi. Obsługujący nas młody człowiek miał już chyba gości z Polski, bowiem jego słownik został wzbogacony o sporo polskich wyrażeń, niestety nie bardzo kwalifikujących się do zacytowania.
Wieczór jak zwykle kończymy towarzyską rozmową na pokładzie, podobno późno w nocy ktoś nawet poszedł na plażę i kąpiel, w co raczej nie wierzę.

 

Środa - wycieczka do Patary, Ksantos, Saklikent

relacje 2008 turcja 8W wąwozie SaklikentDzisiaj dzień zwiedzania. Busik zabiera załogę na wycieczkę do Patary, Letoon, Ksantos i wąwozu Sakliken.
Patara, niegdyś duże starożytne miasto portowe w Licji, jest położona na południowy wschód od ujścia rzeki Ksantos, na przylądku o tej samej nazwie. Z zabytków pozostał jedynie amfiteatr, zbudowany za panowania Antoninusa Piusa i łuk triumfalny Mettiusa Modestusa (zarządcy Licji) z 100 n.e.
Ksantos, założone w VIII wiek p.n.e., było starożytną stolicą Licji i obecnie jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Do naszych czasów zachowały się w nim pozostałości grobowców filarowych z sarkofagiem na szczycie, resztki akropolu, murów obronnych, teatru, rzymskiej agory oraz wiele inskrypcji w języku licyjskim z VI-IV wieku p.n.e.

Wąwóz Saklikent czy jak mówią Ukryty Raj liczy sobie 18 km i jest wydrążony przez rzekę Esen. Spacer wzdłuż tego malowniczego kanionu zajmuje sporo czasu i przy tej przygodzie należy koniecznie zabrać ze sobą buty, dobre do chodzenia po kamienisto-błotnistym podłożu.

 

Teatr w Patarze
Ksantos

Ci, co pozostali na jachcie, mogą natomiast podziwiać nasłonecznione miasteczko na zboczach z dominującym meczetem i minaretem, powstałym po przebudowie greckiego kościoła.

 

Czwartek - Ucagiz Limani

relacje 2008 turcja 11Widok na zatokę Ucagiz Limani z TeimiussaDalej na wschód. Nieopatrznie bąknąłem coś w rodzaju ”czy w tym kraju w ogóle wieje” i nie musiałem długo czekać na odzew. „Twarzowe” 5/6B mieliśmy już prawie cały dzień. Na szczęście nie płyniemy po otwartym morzu, a przemykamy się w zasłonie wysp Myesti, brzegu poniżej Kas, dużej zatoki Asar Buku i jedynie w końcówce wychodzimy na otwarty akwen. Wiatr na szczęście już osłabł i bez problemów cumujemy na wielkim, dobrze chronionym kotwicowisku w Ucagiz Limani za wyspą Kekova.

Po obiedzie cześć załogi rusza na brzeg na zwiedzanie grobowców i ruin pobliskiego zamku, inni preferują spokojny pobyt na jachcie. Ucagiz to niewielka wioska, w której jedyną atrakcją dla turystów są stragany z niedrogimi i ładnym „ciuszkami”. Sąsiaduje z nią Teimiussa – licyjska nekropolia, składająca się z rozrzuconych na brzegu grobowców.

 

Piątek - Kavas Limani

relacje 2008 turcja 12Cytadela w Cas naprzeciw KekovaZanim wyjdziemy w morze, mamy jeszcze czas ochłody w wodzie i zwiedzanie zatopionego miasta, po północnej stronie wyspy Kekova, zburzonego w czasach bizantyjskich przez trzęsienie ziemi. W planie mam postój w Finike dla uzupełnienia zapasów, ale wieje tak wspaniale, że kontynuujemy żeglugę na wschód w kierunku przylądka Tasklik Burnu. Na trawersie miasta Kale, gdzie górują ruiny osmańskiej twierdzy, woda jest tak intensywnie niebieska, że aż zmusza do częstego spoglądania na sondę, stale jest jednak uspokajające ok. 20 m. Wieje równo 5/6B, na liczniku 6/7 w.

Na rufie załoga urządziła sobie jacuzzi, śmiech stale dobiega poprzez szum farwateru.
W pobliżu przylądka Tasklik Burnu wiatr szybko się wzmaga i trzeba zredukować żagle. Przy tych operacjach szot genui uszkadza przedni luk, na szczęście jednak wykupiliśmy ubezpieczenie kaucji w Yacht Pool. Za przylądkiem wiatr stopniowo słabnie zasłaniany przez góry Taurus. Kotwiczymy w obszernej i płytkiej zatoce Kavas Limani. Brakujący, podstawowy prowiant kupujemy w wiosce. To nam wystarczy.

 

Sobota - Kemer, wycieczka do Antalyi

relacje 2008 turcja 13Sesja zdjęciowaSobota nie przynosi już takich żeglarskich emocji jak dzień poprzedni, wieje niewiele, jest czas na podziwianie wysokich gór i sesje zdjęciowe. Dziewczyny paradują w zakupionych, dość skąpych kieckach, sternik trzyma ster w objęciach nimf, czasem niewiele go widać, czasem ma jedynie chwilę dla skorygowania kursu, świat mu bowiem zasłaniają kobiece kształty. Dochodzi do tego, że na jednym z załogantów wypróbowujemy jak leżą kobiece fatałaszki. Oj działo się, działo tego dnia zdjęciowo na pokładzie. Na szczęście wody wokół jest dość, a kurs motorowy nie sprawia zagrożeń dla statku.

Marina w Kemer, położona w niewielkiej zatoce i otoczona wysokimi zboczami, jest elegancka i wzbudza niekłamany zachwyt. Jest także dobrze strzeżona, z miłą obsługą. Do Antalya już nie zdołamy dopłynąć, ale skoro jest ona tak blisko, warto do niej przynajmniej dojechać. Cześć załogi pośpiesznie szykuje się do wycieczki, inni wolą kontemplację urokliwego otoczenia. Jestem w grupie podróżnej.

Wycieczka kolejno dwoma autobusami trwa ponad godzinę. Bez większych kłopotów znajdujemy zabytkowe centrum, bazar i marinę. Postoju w marinie nie udałoby się raczej znaleźć, wszystkie miejsca zajęte są przez gulety. Oglądamy bez pośpiechu kolejne stragany, wybieramy to i owo do kupienia i po kolacji wracamy taksówką do Kemer.
Na jachcie jak zwykle jest wesoło, niektórzy gorliwcy snują nawet plany wycieczki wyciągiem jutro w góry, dwóch tygodni jednak nie da się rozciągnąć czasie. Jeszcze wieczorny spacer po Kemer , w którym wśród turystów przeważają Rosjanie. W sklepach można się porozumieć po rosyjsku, rosyjskie napisy na sklepach widnieją obok tureckich.

 

W Kemer
Marina w Antalyi

Niedziela - Phaselis, Olimpos, Cineviz Limani

relacje 2008 turcja 16Jedna z zatok w PhaselisOd rana leniwy baksztag 2/3B na odcinku do Phaselis. Tu postój na kotwicy i zwiedzanie starożytności, co zajmuje nam sporo czasu.
Phaselis jest wyjątkowo pięknie położone, na półwyspie łagodnie szumią pinie, w oddali szczyt Tahtali, 2575 m, góruje nad masywem Taurusu, a trzy malownicze zatoki, które kiedyś były przystaniami, błyszczą szafirem wody w słońcu Orientu.

Miasto założone w VII stuleciu p.n.e. przez mieszkańców Rodos było najważniejszym portem w zachodniej Licji i ważnym ośrodkiem handlu pomiędzy Grecją, Azja, Egiptem i Fenicją. Dzieliło koleje losu tych ziem i było rządzone kolejno przez Persów, Greków, Rzymian, Bizancjum i Turków. Słynęło m.in. ze swoich róż i olejku różanego, co pasuje dobrze do urody tego miejsca. Phaselis było jednym z tych miejsc, które w rejsie najbardziej mi się podobały. Miasto swoje straciło znaczenie, kiedy Turcy postawili na Antalya i Alanya jako swoje porty. Dzisiaj można podziwiać w nim łuk Hadriana, teatr i pozostałości agory, akweduktu i łaźni.

 

relacje 2008 turcja 17Fragment murów w OlimposNastępny krótki odcinek prowadzi do Olympos i kolejnej porcji historii.
Starożytne Olympos zostało założone w II w. p. n. e. przez Licyjczyków i szybko stało się jednym z sześciu głównych miast federacji miast Licji. W I w. p. n. e. Olympos zostało podbite i zasiedlone przez piratów z sąsiedniej z Cylicji. Wkrótce jednak upomniało się o nie Cesarstwo Rzymskie. Po burzliwych dziejach i kolejnych zmianach władców zostało opuszczone w XV wieku. Do naszych czasów zachowały się pozostałości murów obronnych, łaźni rzymskich oraz zarośnięte lasem ruiny świątyń i budynków mieszkalnych.

Miejsce jest naprawdę ciekawe i warto je zobaczyć. Szkoda, że nie starczyło na nie czasu i zwiedzaliśmy je w pewnym pośpiechu, co nie sprzyjało klimatowi poznania. Zabrakło też czasu na spacer do Chimery, skąd ciągle wydobywają się ze szczelin skalnych na zboczu góry Olimpos płomienie, powstałe ze spalania metanu.

 

relacje 2008 turcja 18Zatoka Cineviz Limani - taka przyjazna za dniaPo spóźnionym powrocie ostatniej grupy zaczyna już nieźle dmuchać. Płyniemy do zatoki Cineviz Limani, którą wybrałem sobie na dzisiejszy postój; problem w tym, że wejście miało być za dnia. Ciągniemy blisko wybrzeża, aby schować się od wiatru. Do tej pory plotter miał prawidłowe wskazania, zakładam zatem jego poprawność na wejściu i do tej zatoki. Na środku ciasnego wejścia do Cineviz Limani mapa pokazuje grupę skał, komplikuje to nieco życie nawigatora. Samo wejście do zatoki jest trochę niespokojne, płynie się bowiem jakiś czas wprost na wysokie nabrzeże ufając plotterowi, sondzie i własnym oczom. Dopiero w pewnej odległości od skał widać przesmyk i dalej światła kotwiczne jachtów. Dobrze jest w końcu znaleźć się na kotwicowisku i wyluzować czymś mocniejszym po sprawdzeniu, że kotwica dobrze trzyma.

 

Poniedziałek - ponownie Cineviz Limani

relacje 2008 turcja 19W zatoce Cineviz Limani Do południa kąpiel w błękitnej wodzie, relaks i znów kąpiel, do Finike powinno nam starczyć czasu do wieczora. W zatoce jest tak pięknie pośród wysokich skał, z jednej strony plaża, po przeciwnej widok na otwarte, granatowe morze. Nie chce się wracać, czas jednak nagli.

Płyniemy w kierunku przylądka Tasklik Burnu, a czołowy wiatr niestety stale tężeje. Jest 4/5/6B.

Kiedy podchodzimy do przylądka i w porywach zaczyna wiać 8/9B decyzja jest tylko jedna – powrót. Żegluga przy tym wietrze przez otwartą zatokę w kierunku Finike to nie najlepszy pomysł. Ucieczka, jak mówił pan Zagłoba, jest może niesławna, ale pożyteczna. Pod skrawkiem genui szybko wracamy do naszej ulubionej Cineviz Limani.

 

relacje 2008 turcja 20Do Tasklik Burnu - kapitan za steremDzwonimy tu i tam aby sprawdzić, jakie są przewidywania pogodowe, bowiem w Kemer prognoza w marinie mówiła o 4/5B na najbliższe 3 dni, tu coś się jednak nie zgadza.

Nasz szwajcarski sąsiad Rudolf, do którego podpływamy na pontonie, ma Navtexa, z którego też nie wynika taki drastyczny wzrost siły wiatru. Mówi on jednak, że przylądek Tasklik Burnu ma swoją specyfikę, nazywa go starą czarownicą i dodaje, że w jego okolicy następuje nagły wzrost siły wiatru. Wspomina, że kiedyś przez 4 kolejne dni podpływał do niego z tej zatoki sprawdzając, czy dalej da się płynąć.

To by tłumaczyło naszą przygodę, kiedy płynęliśmy w tę stronę. Rozmowa z Rudolfem nie specjalnie dodaje jednak optymizmu przed jutrzejszym wyjściem.

 

Wtorek - Myra, Ucagiz

relacje 2008 turcja 21Rzeźby w rzymskim amfiteatrze w MyraTeoria meltemi mówi, że na ranem wieje słabiej, zatem we wtorek przed świtem opuszczamy kotwicowisko. U wejścia duży, boczny rozkołys, potem spokojny baksztag 2/3B, w pobliżu Tasklik Burnu cicho i tylko wysoka, martwa fala uświadamia, co tu mogło dziać się wczoraj. W pobliżu przylądka Tasdibi Bu na naszej znanej już bardzo, błękitnej wodzie zatrzymujemy się na kąpiel. Jest wspaniale. Jeszcze godzina i kotwiczymy na bardzo płytkim kotwicowisku w Andraki, skąd bus zabiera nas na wycieczkę do Myry.

Miasto istniało od V wieku p.n.e., i było jednym z najważniejszych miast Licji. Za czasów rzymskich było stolicą prowincji. Przebywał tu Ptolemeusz, cesarz rzymski Germanik, Święty Paweł podczas swojej podróży do Rzymu, cesarz Hadrian. Liczne nieszczęścia, powodzie, trzęsienia ziemi, najazdy muzułmanów, spowodowały opuszczenie miasta w XI wieku.

 

relacje 2008 turcja 22Grobowce wykute w skałach w MyraZ zabytków pozostał imponujący rzymski amfiteatr, największy w Licji i groby wykute w skałach z fasadami naśladującymi architekturę świątynną. W mieście Demre, ok.1,5 km od Myry znajduje się muzeum i kościół Świętego Mikołaja (z XIX wieku) z kryptą grobową świętego, gdzie pierwotnie spoczywały jego szczątki. Święty Mikołaj był biskupem Myry w IV wieku. Po najeździe Seldżuków w XI wieku żeglarze z Bari zabrali szczątki świętego i 1087 roku przywieźli je do Bari.

Po lądowym upale znów dobrze jest się znaleźć na pokładzie. Wiatr ucichł zupełnie, miedzy wyspą Gokova a lądem absolutna „tafla”, po pół godzinie stajemy na znanym nam kotwicowisku Ucagiz Limani.

Kilka dziewczyn wybiera się na zakupy ciuszków i ma wyraźne określone polecenia zakupowe od reszty załogi. Proceder ten trwa sporo czasu, ale osobie towarzyszącej da się to przeżyć, jeżeli towarzystwo jest tak miłe. Po powrocie czeka nas za to wspaniała kolacja.

 

Środa - Kas

relacje 2008 turcja 23KasJeszcze ostatnie zakupy z rana u Turczynki, która podpłynęła do nas łodzią i kurs na Kas, gdzie mamy zamiar zrobić odprawę.

Wiatr znów „twarzowy”, ale nikomu to nie przeszkadza i na pokładzie jest wesoło. W Kas jest gęsto od guletów, wchodzą i wychodzą. Gorzej, że jest wąsko, a nasz jacht potrzebuje miejsca, aby na wstecznym nabrać sterowności. Tu go braknie i przy najeździe zakrętem zahaczam o płaski mooring.Okazuje się jednak po zacumowaniu, że problem jest niewielki i płetwonurek z maską i fajką szybko uwalnia nas z mooringu.

Dalej już tylko szybka kolacja i po zmierzchu wychodzimy w kierunku Rodos, a dokładniej do Lindos.

 

Czwartek - Lindos

relacje 2008 turcja 24Lindos - AkropolCałą nockę żeglujemy na silniku pod wiatr, przed południem lądujemy w widowiskowej zatoce w pobliżu plaży, u podnóża zamku joannitów.
Po kąpieli wspinamy się na akropol, gdzie króluje dobrze zachowana świątynia Ateny z VI w. p.n.e., jedna z najważniejszych w starożytnym świecie. Widok na szmaragdową zatokę św. Pawła (zatrzymał się w tym miejscu, udając się do Rzymu w 58 r.) i całe miasteczko jest fantastyczny. Trudno się dziwić, że w latach 60-tych Lindos stało się mekką hippisów i artystów, może bowiem oczarować pięknym położeniem i zabytkami.

Na zboczach wzgórza rozciąga się sieć ciasnych uliczek ze sklepikami, galerami i restauracjami. Wszędzie można spotkać pamiątki, wyroby z ceramiki, przyciągają wzrok koronki i obrusy, a ulice pokryte są mozaiką z morskich kamieni.
Na jachcie dla rozrywki czeka nas jeszcze zabawa z szybkim zejściem z kotwicy i poszukiwaniem załogantki, która chciała sobie popływać na pontonie, ale miała kłopoty z powrotem. Na szczęście zguba została odnaleziona. Wieczorem, pierwsza kapitańska kolacja, jako że w piątek rano Paula nas zostawia, śpieszy się niestety na popołudniowy samolot.

 

Piątek - Rodos

Początkowo motorujemy na północ wzdłuż wschodniego, skalistego wybrzeża Rodos, potem cieszy nas przyjemność baksztagu przy 4/5B, po południu niestety nachodzi czas zwijać żagle i zrobić ostatnie już podejście. Jak było, wesoło – to chyba najlepiej oddaje charakter tego rejsu.

Adam Kajdewicz