Barka: Penichette 1107
trasa:
termin:

 

holandia 2006Wizytówka HolandiiPomysł żeglugi na barce i wprowadzenie tej formy żeglugi do naszej oferty firmowej dość powoli przebijał się do mojej żeglarskiej świadomości, w której po kolejnym rejsie na morzu powstawał pomysł na poznanie następnego akwenu.
Jednak zapytania o barki od osób czarterujących jachty, lektura stron armatorów reklamujących atrakcyjność takich rejsów i sugestie moich znajomych - może by tak na barkę, skłoniły nas do uzupełnienia żeglarskiej oferty o barki i zorganizowania rejsu dla nabrania doświadczeń w tej żegludze. Na rejs w długi weekend wybraliśmy Penichette 1107 a jako, że miał on trwać tylko tydzień i dojazd powinien być prosty, na region poznania wybraliśmy Holandię.

 

Sobota

holandia 2006 1Maryla i Penichette 1107Spotykamy się w Loosdrecht, Maryla i Włodek oraz Kasia i Marek przyjechali samochodem, ja dotarłem autokarem. Należy dojechać do Utrechtu i dalej autobusem Nr 120 z Utrechtu, który zatrzymuje się na kempingu Mijnden, gdzie znajduje się baza. Formalności są krótkie, instrukcja przy przekazaniu barki także, nie ma tu zresztą żadnej filozofii.
Najwięcej czasu zajmuje nam sprawdzenie listy wyposażenia. Wypływamy z mariny, wykonujemy parę krążeń, mechanik pokazuje jak się parkuje rufą i to cała teoria. Reszta zależy już od nas. Potem już tylko przeniesienie bagaży i prowiantu z samochodu, prysznic, studiowanie mapy i przewodnika oraz wieczorny relaks przy winie. Kolacja podnosi temperaturę, bowiem na zewnątrz jest słonecznie, ale zimno.

 

Niedziela

holandia 2006 2Przed rejsemZanim wyjdziemy na trasę, zgodnie z sugestią obsługi wypływamy na "łączkę", jezioro Loodrechtse Plassen, gdzie każdy wykonuje podstawowe manewry, w tym bardzo istotny - cyrkulację. Będzie ona pomocna w wąskich kanałach dla wykonania ciasnego skrętu i przy parkowaniu rufą dla korygowania kursu. Zasady podejścia i odejścia od nabrzeża są przedstawione w manualu. Po tym przeszkoleniu czas na północ do Amsterdamu.

Przy przejęciu barki, po konsultacji z przedstawicielem armatora zdecydowaliśmy się na Holandię południową. Płyniemy na holenderskiej mapie, ale przy klarownych i czytelnych opisach nie mamy żadnych problemów przy korzystaniu z niej. Drugą pomocą nawigacyjną jest przewodnik w języku angielskim opisujący wybraną trasę, a zawierający opisy kolejno mijanych mostów, śluz, ich wysokości, długości, głębokości, godziny otwarcia mostów i śluz i telefony kontaktowe do operatorów. Dodatkowo są w nim informacje o możliwych miejscach zrobienia zakupów, postojów itd. Przewodnik jest wystarczający do zaplanowania i realizacji rejsu, a jego mankamentem są nie wszędzie uaktualnione godziny otarcia mostów i śluz. Dodatkowo na barce znajduje się informator o leżących na trasie miastach, plany miast.

Pierwsza rozpoznawcza śluza w Mijndense sluis, gdzie wyjątkowo oczekuje się na jej otwarcie przy palach cumowniczych po lewej stronie kanału. Pali się czerwone światło. Trzykrotny sygnał trąbki i za chwilę do czerwonego dołącza zielone światło, czas na odcumowanie i podejście bliżej wrót. Przy dwóch zielonych światłach wpływamy do śluzy, cumujemy na rufie i dziobie na biegowo, uiszczamy opłatę. W ciągu kilku minut wpływająca woda wyrównuje poziom, ponosimy się w górę, a na wyjściu zapala się zielone światło, opuszczamy śluzę. Dzisiaj znów chłodno mimo słońca.

 

holandia 2006 3Loenen na rzece VechtNa trasie kolejne podnoszone mosty, w zasadzie bezpłatne, ale często operator podaje na wędce drewniany pantofelek, do którego należy wrzucić tipsa czyli drobną opłatę. Przed mostem należy także trzykrotnie zatrąbić i czekać. Przy niektórych mostach z prawej strony na palach postojowych znajduje się przycisk. Jego uruchomienie przywołuje operatora, który obsługuje czasem kilka mostów i nie słyszy trąbki. Światło czerwone i zielone to sygnał gotowości, zielone zaprasza do wjazdu. Pod mostami, które mają większą wysokość niż barka można przechodzić, mimo, że pali się czerwone światło.

Pierwsza miejscowość, malownicza Loenen przy rzece Vecht. Kolorowe domki i rezydencje pełne ozdób, zadbane i zielone ogrody z fantazyjnie przystrzyżoną roślinnością, na wodzie stoją barki mieszkalne z dużymi, błyszczącymi oknami i łódki, małe i duże, a także szczególnie bliskie memu sercu żeglarza prawdziwe dalekomorskie jachty. Podążamy rzeką Vecht z jej łagodnymi zakolami. Ruch nieduży. W miejscowości Weesp trafia się nam poczekać godzinę do otwarcia śluzy, która ma właśnie przerwę. Jej sygnałem są dwa czerwone światła. Dołączamy na postój long side do grupy oczekujących już barek i lustrujemy miasteczko z jego zabytkowym centrum i gotycką katedrą z XV wieku. Po przekroczeniu komercyjnego Amsterdam-Rijnkaanal żeglujemy w kierunku Amsterdamu, a pod wieczór lądujemy w jednej z jego marin, w Weinholt, przy zewnętrznym pomoście. Uprzejma obsługa mariny wprowadza nam barkę do środka.

Niedaleko mariny znajduje się stacja metra, skąd dojeżdżamy do Central Station na zwiedzanie Amsterdamu, który uważany jest za jedno z najbardziej barwnych miejsc na świecie. Nie ma w tym przesady. W Amsterdamie każdy znajdzie dla siebie ciekawe miejsce. Są tu na przykład aż 42 muzea. Inne niemuzealne atrakcje które warto zobaczyć to szlifiernie diamentów, z których najważniejszymi są Gassan Diamonds, Coster Diamonds i Amsterdam Diamond Center. W większości z nich można przyjrzeć się pracy szlifierzy, a samym kamieniom z bardzo bliska. Inne godne zobaczenia miejsca to Pałac Królewski w dawnym Ratuszu, Amsterdamski Gabinet Figur Woskowych, najstarsze zoo w Holandii lub Heineken Experience - poświęcone jednemu z najlepszych piw na świecie. Swoistą atrakcją jest także dzielnica czerwonych latarni z kobietami lekkich obyczajów oczekujących w pełnej krasie za oknami. Nam pozostaje dzisiaj tylko kilka godzin nieśpiesznego spaceru w centrum miasta.

 

Poniedziałek

holandia 2006 4Wzdłuż Kromme MijdrechtPogoda się pogarsza, zaczyna mżyć i wiać, tak będzie już prawie cały dzien. Nasz dzisiejszy cel to Woerden. Płyniemy przez wąskie kanały, zaliczamy kolejne mostki, wiatr utrudnia manewrowanie. Po przekroczeniu Uithorn wkraczamy do regionu Natury i podążamy rzeką De Kromme Mijdrecht i Grecht będącymi szlakami kajakowymi.
Wokół zielona, wiejska Holandia, po obu stronach niskie wały ochronne, czasem żeglujemy wprost po łące pełnej kwiatów. W dali pola i pastwiska poprzecinane cała siecią kanałów, wiatraki, pojedyncze drzewa, krowy, owce, kozy zastygłe pod szarym niebem. Wydaje się chwilami, że w tej mżawce tylko my jak zjawy przesuwamy się przez ten znieruchomiały świat. Pozory mylą, bowiem widać ogrom nieustannej pracy włożonej w utrzymanie kanałów i co chwila błyszczą nowe śruby mocujące ściany kanału.

 

holandia 2006 5Szlak na GrechtPo południu stajemy w eleganckiej marinie De Greft na skraju miasta. Pod wieczór przestaje padać, czas więc na zwiedzane. Holender zapytany o położenie starego miasta pyta czy jesteśmy rowerem czy samochodem. Kiedy słyszy, że piechotą milczy pełen zadumy. Chyba nie może do niego dotrzeć, że można poruszać się inaczej niż samochodem lub rowerem. Woerden to sympatyczne miasteczko, w którego centrum dominuje kilka monumentalnych kościołów, a wzdłuż kanału stoją barki i tradycyjne żaglowce. Woerden ma za sobą burzliwą przeszłość i w ciągu wieków nieraz było przedmiotem zaciekłych walk, nigdy jednak nie zostało zdobyte.

 

Wtorek

holandia 2006 6Oude RijnRano zakupy pobliskim supermarkecie i kurs na zachód. Płyniemy najpierw przez Woerden, przesuwając się pomiędzy bardzo blisko położonymi obok nas zabudowaniami, dalej wąskim Oude Rijn do Bodegraven, pośród pięknych krajobrazów znaczonych łąkami i drzewami oraz na zmianę niewielkimi willowymi miejscowościami. Robią wrażenie eleganckie domki z trawnikami, rzeźbami ustawionymi w ogródkach i figurami wyrzeźbionym w bukszpanie oraz duże motorowe jachty stojące w przydomowych garażach. Tu kontakt z wodą i jachtem jest jak najbardziej bezpośredni.

Po drodze kolejne mosty i wędkarze, przy których zwalniamy i przechodzimy na drugą stronę. Jest nareszcie ciepło. Po dojściu do Gouve podążamy przemysłowym kanałem na południe, spotykamy transportowe barki, a przy spotkaniu z nimi robi się nam ciasno. Woda jest sfalowana, a nas zadziwia precyzja, z jaką ponoszone są i opuszczane mosty kolejowe. Po południu stajemy przy nabrzeżu kanału w miejscowości Gouda. Szybka przekąska i aby nie stracić światła do zdjęć decydujemy się najpierw na spacer. Gouda to 70-tysieczne, stare holenderskie miasto, z bogatą historią, które odwiedza rocznie pól miliona turystów. Jedną z jego z głównych atrakcji jest Starówka z charakterystycznym ratuszem na obszernym rynku i katedra Św. Jana (Sint Janskerk).

Sint Janskerk może poszczycić się najpiękniejszymi w tej części Europy, XVI-wiecznymi, witrażami. Holandia posiada tysiące imponujących kościołów zbudowanych w stylu gotyckim, niestety, jednak w czasach reformacji (XVII wiek) na większość z nich został przypuszczony tzw. "szturm obrazów". Ta fala zniszczenia spowodowała ogołocenie większości kościołów z ich wspaniałych ołtarzy, rzeźb, obrazów i witraży. Jak mówią zapisy witraże z kościoła w Gouda były podobno za piękne, aby przyłożyć do nich niszczycielską rękę. Miasto znane jest także z najbardziej popularnego (poza granicami Holandii) sera Gouda. W lecie, w każdy wtorek, na rynku odbywa się ciekawy targ serów i rzemiosła. Wieczorem dla zaczerpnięcia powietrza jeszcze jeden spacer przy świetle księżyca cichymi już uliczkami miasta.

 

Środa

holandia 2006 7MontfortTankujemy wodę, znów śluza i kolejne mosty, po opuszczeniu przemysłowej części miasta, wpływamy na rzekę Ijssel. Znów sielski krajobraz, łąki na zmianę z zabudowaniami. Stajemy na postój przy jednej z nich. Dwa paliki wbite w ziemię dobrze trzymają barkę, pozostaje opalanie i beztroskie myśli ze śpiewem ptaków w tle. Kolejny przystanek to ładne miasteczko Oudewater, bowiem czas uzupełnić braki w pieczywie i innych niezbędnych produktach jak na przykład Amstel, który spotykamy w bardzo atrakcyjne cenie 0,5 Euro. Ciekawy jest lokalny targ, z którego bije zapach setek słodyczy i innych produktów.

Miasteczek jest niewielkie, ale posiada trzy duże i okazałe kościoły. Można w nim obejrzeć słynną "wagę czarownic z Oudewater", której wskazania przez ponad sto lat od 1644 roku były niekwestionowaną wyrocznią w procesach o czary. Wystarczyło jednak mieć certyfikat wystawiony przez radę miejską, stwierdzający, że kobieta była ważona na publicznej wadze targowej i wykazała się należytym ciężarem zgodnie ze swoim wyglądem. Ten dokument wystarczał, aby w każdym kraju można było zostać oczyszczonym z zarzutów, jakoby było się czarownicą. Jak mówią przekazy, nawet najbardziej zagorzali łowcy czarownic w różnych krajach nie ośmielili się kwestionować wiarygodności takiego certyfikatu.
Jest gorąco i za wcześnie na postój, zatem dalej na szlak aczkolwiek przewodnik rekomenduje postój na noc w Oudewater. Znów żeglujemy kanałem pośród łąk i niewielkich sympatycznych osiedli. Pod wieczór dobijamy do Montfort stając w centrum miasta na palikach cumowniczych przy trawniku. Zwiedzamy to miasteczko i wszystko w nim jest jak należy, szacowne zabytki, znakomicie odrestaurowany zabytkowy wiatrak, ale również żaden zaułek nie jest zaniedbany, każdy domek staranie zadbany, a wszystko świeci czystością. Naprzeciw nas stoi duży gaflowy szkuner przygotowywany do sezonu. Wracają wspomnienia.

 

Czwartek

holandia 2006 8UtrechtPierwszy odcinek trasy jest krajobrazowo podobny do wczorajszego, około południa żeglujemy w Nieuwegein, znów przekraczamy duży Amsterdam-Rijnkaanal i wpływamy do Utrechtu. Kulminacyjnym punktem jest przejazd pod serią stałych mostków o kulistym sklepieniu o wysokości 3,25 m. Trzeba płynąć dokładnie środkiem, aby nie zawadzić o ściany mostka i maksymalnie zredukować szybkość tak jednak, aby nie trącić sterowności. Najgorzej jest z pierwszymi mostkami, dalej już jest łatwiej, ale perspektywa skasowanej kabiny stale wisi nade mną. Swoistą atrakcją jest długi tunel, gdzie wpływając nie widzi się końca. Przepuszczamy kilka barek i po kolejnym sygnale dźwiękowym, kiedy nikt nie odpowiada przepływamy pod tunelem.

Po lewej i prawej stronie wysokie budowle i ciąg restauracji i tawern. Widok jest naprawdę przedni. Po 16 mostkach jest już otwarty kanał i cumujemy przed śluzą Weerdsluis. Ze względu na kształt i wysokość nadbudówki pod mostkami nie mogą przepływać barki klasy Flying Bridge: Penchette1020FB, P1160FB oraz P1500FB, które mają alternatywną trasę w Utrechcie. Po południu zwiedzanie miasta i grecka tawerna nad kanałem oczywiście.
Utrecht jest jednym z najciekawszych miast Holandii, posiada prawa miejskie od 1122 roku i uchodzi za ośrodek życia intelektualnego, holenderskiego katolicyzmu oraz handlu. W centrum miasta można podziwiać zabytki architektury położone nad kanałami, z których najpiękniejszy jest Stary Kanał ze swoimi mostami i nabrzeżami.
Życie miasta pulsuje głównie na jego centralnych placach, w szczególności w okolicy monumentalnej gotyckiej katedry, zbudowanej w latach 1254-1517. W pobliżu katedry strzela w niebo Wieża Katedralna, najwyższy tego typu obiekt w Holandii (112 metrów wysokości). Panorama regionu jest podobno z niej rewelacyjna. Inne, godne zabytki to m.in. kościół św. Piotra z nawą romańską z XI wieku oraz Dom Papieży z 1523 roku. Utrecht znany jest również ze swoich licznych muzeów i bogatych kolekcji. Wieczorem przygarnął nas przedni pokład sympatycznej Penichette na degustację holenderskich specjałów.

 

Piątek

holandia 2006 10W MaarssenKolejny pogodny i przyjemny dzien. Na trasie jest kilka znanych miejscowości Maarssen, Breukelen i Nieuversluis. W Plompbrug czekamy niestety na otwarcie mostu, postanawiamy zatem zrobić z Marylą mały spacer i trafiamy na dobrze zachowany zamek z XV wieku otoczony fosą. Wokół zielone alejki, słońce mocno przygrzewa, a ptaki nucą swoje trele. Banalne? Pewnie tak, ale czy nie przyjemne.

Na trasie wzdłuż rzeki Vecht coraz więcej miejscowości. Rozwój ekonomiczny Niderlandów znalazł swoje apogeum w XVII wieku, nazywanym często Złotym Wiekiem. Powstało wtedy wiele imponujących budowli, zachowanych do dzisiaj. Nad rzeką Vecht, między Maarsen i Loenen można ciągle podziwiać rezydencje holenderskiej arystokracji z XVII i XVIII wieku otoczone rozległymi ogrodami. Dwie najbardziej znane z pośród nich to widoczne przed Breukelen po lewej stronie imponujący zamek "Nijerode", który dzisiaj mieści w sobie prestiżową wyższą szkołę biznesu Nyenrode Business Universiteita oraz zamek "Guntestein", zbudowany w 1628, jedna z pierwszych rezydencji nad rzeką Vecht, w której obecnie mieści się siedziba urzędu miejskiego Maarsen.
Za Breukelen cumujemy ostatni raz na palikach na wprost pięknego zamku, aby kontemplować widoki i przedłużyć czas rejsu. Opalane jest przyjemne, czas jednak nagli i niedługo przed nami ostatnia już śluza. Zdanie barki nie stwarza problemów i tylko z pewną nostalgią patrzymy na załogę, która przenosi kartony z samochodu do sąsiedniej barki.

Adam Kajdewicz