Jacht: Oceanis 461
trasa: Palma - Andraitx
termin: 20.03 - 28.03 2010

Trasa: Palma, Puerto Petro, Puerto Ratjada, Ciutadella, Pollenca, Puerto Soler, Andraitx.

 

Zaokrętowanie, Palma

relacje 2010 baleary 01bPalma - wejście do portuTen rejs to dla mnie swego rodzaju podróż nostalgiczna, bowiem na Balearach byłem już swego czasu na 5-ciu dwutygodniowych letnich rejsach. Tym razem próbując jak najwcześniej zacząć sezon również postanowiliśmy się wybrać na Majorkę i okolice. Słońce w marcu nie grzeje na tych wyspach tak jak na Karaibach lub Wyspach Kanaryjskich, ale upał znowu też do szczęścia nie jest koniecznie potrzebny w dobrej kompanii.

Tym razem w rejsie zorganizowanym przez naszą firmę w rejs płyną chłopaki z Olsztyna – Leszek, Rysiek, Waldek i Wojtek, drugi Wojtek z Amsterdamu oraz Zygmunt, Romek, Marcin i niżej podpisany Adam z Warszawy. Gitara oczywiście to mus już na kolejnym wiosennym rejsie z Leszkiem gitarzystą.

20 marca w sobotę Oceanis 461 przyjął nas gościnnie wieczorem w Palmie na swój pokład. Integracyjny wieczorek przebiegał bez zakłóceń, faza nieśmiałości szybko minęła i dalej już szanty popłynęły wesołym śpiewem nie zakłócając nikomu snu. Założeniem rejsu było dużo pływania, toteż wachty kambuzowe wstają około szóstej, aby jacht mógł wcześnie wyjść z portu.

 

Niedziela, Puerto Petro

relacje 2010 baleary 02Rysiek w zadumieNa powitanie brak wiatru i pochmurne niebo. Wychodzimy z Lonja Marina, położonej w głębi wielkiego jachtowego portu w Palmie. Zanim dotrzemy do „główek” mamy okazję podziwiać wspaniałe megajachty przy nabrzeżach i równie wielkie jednostki na lądzie pod namiotami.

Neptun powinien być usatysfakcjonowany poczęstunkiem, ale jakoś nas nie rozpieszcza. Trudno. Płyniemy więc niespiesznie na zmianę raz na silniku, raz na żaglach poznając się nawzajem, wymieniając poglądy o wolnych ludziach z Chrystianii w Kopenhadze, swoich ścieżkach zawodowych i optymistycznie przekonując się, że przecież nie musimy się nigdzie spieszyć.

Po drodze kontemplujemy co ciekawsze brzegowe formacje skalne, groty i apartamenty na wodą. Na dzisiaj mamy w planie dojście do Porto Colom, ale słabe wiatry stają temu na przeszkodzie i lądujemy zatem na kotwicy w Puerto Petro. Dzień kończy wycieczka pontonem na ląd połączona z nauką synchronicznego wiosłowania co w pewnych okolicznościach nie jest prostą sztuką.

 

Poniedziałek, Puerto Ratjada

relacje 2010 baleary 03Załoga w oczekiwaniu na tapasPoczątkowo dzień upływa w podobnym klimacie jak niedziela, ale słońce już czasem przeziera zza warstwy chmur, w oddali bieli się samotny profil żagla długo nie zmieniający swojej pozycji, a w końcu ni stąd ni z zowąd przychodzi 4/5 B.

Sporo osób ma żyłkę regatową, pojawiają się więc różne koncepcje kiedy się „złamać” na kolejnym halsie, aby optymalnie dopłynąć do portu, jak ustawić żagle, aby najlepiej pracowały i tak dalej. To jest to, co lubimy i jakoś weselej jest na duszy przy tych operacjach.

Na noc stajemy w Puerto Ratjada. W miasteczku pustawo, po zakupach w markecie lądujemy w knajpce dla Hiszpanów, wyglądającej raczej obskurnie, ale piwo i wyborne tapas – baranina, skrzydełka i sery kosztują tu niewiele. Jacht widzi, że wracamy w dobrych humorach i pewnie też się cieszy.

 

Wtorek, Ciutadella

relacje 2010 baleary 04Ciutadella, widok na portKurs na Minorkę. Zaczyna się halsowanie na zarefowanych żaglach, ale stopniowo wiatr gaśnie, na szczęście nie na długo, po czym Neptun znów daje szanse. Że „mordewind” – OK.

Minorka powoli się przybliża, słońce lśni na odległym przylądku, z każdym halsem nabieramy wprawy w zwrotach. W Ciutadelli też pusto, w marinie i na nabrzeżu. W samym miasteczku – miło i przyjemnie.

Pogodni ludzie, sympatyczne dziewczyny, szacowna katedra pośród krętych zaułków i na zakończenie znów lokalny bar i dobre tapas w wyjątkowo akceptowalnych cenach. Na kei wieczorne, bezskuteczne ćwiczenia przy słupku z wodą. Nasza złączka nie pasuje i żadna złączka od niemieckich sąsiadów także nie, co wprawia ich w duże zdumienie, że coś im może im nie pasować. Tego wieczora szanty zostają skrócone ze względu na sąsiadów – a niech tam.

 

Środa, Pollensa

relacje 2010 baleary 05Pollensa, zatokaPrzychodzi wielka odmiana. Po około dwugodzinnym spokoju nadchodzi prawdziwy baksztag, a ponieważ chodzimy zbyt szeroko akceptujemy ciut wolniejszego „motyla”, za to we właściwym kierunku.

Nie jest to jakieś wiatrowe szaleństwo, ale te baksztagowe 3/4B bardzo nas satysfakcjonuje. Co więcej, świeci na tyle mocno, że co bardziej zahartowani ukazują nieopalone jeszcze torsy, a pozostali wygrzewają się w koszulkach.

Taki błogostan trwa aż do przylądka Formentor, gdzie przy schyłku dnia warto już coś na siebie założyć.

Dalej jeszcze prawie godzina na żaglach i przed nami otwiera się jedna z najpiękniejszych zatok na Majorce, Puerto Pollensa otoczona zielonymi wzgórzami.

Na wejściu jest ok. pół metra głębokości pod kilem i dla skippera są to nerwowe chwile. W marinie mamy chwilowe kłopoty ze znalezieniem miejsca. Parkujemy jednak przy wskazanym pomoście i po kąpieli wyrywamy do miasta. Recepcja w marinie jest elegancka, prysznice OK.

Sporo się tu zmieniło na plus od mojej ostatniej wizyty. Brak tylko na głównej ulicy sklepu z dużym wyborem markowych alkoholi w umiarkowanych cenach. No cóż, to jeszcze nie sezon. Lokalny supermarket rekompensuje jednak tę lukę. Po zakupach znów zasiadamy przy tapasach, tym razem oglądając mecz Barcelony z Palmą w towarzystwie sympatycznych Hiszpanek.

 

Czwartek, Puerto Soller

relacje 2010 baleary 06Wokół przylądka FormentorCzas na powrotny kurs. Na razie jednak Zygmunt z rana zakupił ryby, Rysiek je wypatroszył przed odejściem, perspektywa dobrej kolacji przed nami. Można by ruszać, ale nikomu nigdzie nie spieszno.

Otoczenie piękne, po kolejnym bardzo dobrym śniadaniu opalamy się w porannym słońcu przesuwając czas sjesty na poranne godziny.

Tafla wody obszernej zatoki niezmarszczona podmuchem nie motywuje do wyjścia. Można by tak z przyjemnością spędzić tu kilka następnych godzin, ale do Puerto Soller sporo ładnych mil i warto wejść do niego za dnia, zatem komenda i już za chwilę płyniemy po atramentowych wodach zatoki Formentor blisko stromych, zalesionych skał.

Za przylądkiem na zachodnim kursie udaje się zrobić kilka halsów, ale to wszystko na dzisiaj. Miarowy pomruk silnika jednych denerwuje, innym nie przeszkadza, mnie ulatuje z świadomości, a uwagę przyciąga widok kolejnych skalistych przylądków.

 

relacje 2010 baleary 07Puerto SollerPowyżej brzegowych skal w tle wyrastają następne wyższe pasma tworząc piękną, górską panoramę. Wielowarstwowe skały o najbardziej fantastycznych układach form są zniszczone, a ich widok przywołuje reminiscencje minionych epok, kruchości i przemijalności ludzkiego żywota.

To jest także ten dzień, w którym znajduję czas i odpowiedni moment na chwilę samotności na fordecku w pobliżu miarowego plusku fali dziobowej dziękując Opatrzności za doznana chwile.

W Soller zawsze było krucho z miejscem przy kei i z reguły stawało się na kotwicy, ale tu też zaszły spore zmiany. Obsługa już na podejściu do portu wskazuje miejsce cumowania. Wieczorny spacer z przerwą w barze kończą ten pogodny dzień.

 

Piątek, Puerto de Andraitx

relacje 2010 baleary 08Trochę powiałoPodejmujemy bieg. Dzisiaj wiatru nie braknie, problem w tym, że jest spora fala i nasze halsy wypadają zdecydowanie za szeroko na te dwadzieścia parę mil do następnego portu. Znów musimy się przeprosić z maszyną i podziękować za dowiezienie do następnego celu na czas.

Dzień jest piękny i słoneczny, opalenizny szybko przybywa, a kolejny obiad jest bardzo dobry. Sprawa wyżywienia to osobny temat. Przed rejsem jak to w męskim gronie sądziłem, że duży udział będą w nim miały puszki, ale okazało się, że to nie ten rejs. Kolejne wachty kupowały świeże produkty i na obiad zawsze było takie czy inne pieczyste. Na śniadania czy drinki o odpowiedniej dla żeglarza porze też nikt nie mógł narzekać. W podsumowaniu tematu więc– chwała wszystkim kukom.

 

relacje 2010 baleary 09Puerto de AndraitxPrzedostatni postój wypada w Puerto de Andraitx, pięknej zatoce i takiejż marinie. Postój wypadł drożej – 58 Euro w porównaniu do opłat, które wnosiliśmy w poprzednich marinach - od 35 Euro do 45 Euro. W samym miasteczku dominują bardziej eleganckie restauracje. Marinie nic nie brakuje, zielone trawniki, palmy, eleganckie prysznice. Wolnych miejsc jak na lekarstwo, oprócz typowych jachtów stoi dużo wypieszczonych jachtów motorowych i równie zadbanych prywatnych jednostek.

 

 

 

Sobota, Palma

relacje 2010 baleary 10Od lewej Waldek, Wojtek i WojtekPrzed śniadaniem gnam na górę miasteczka dla podziwiania widoków, a ze zbocza dolina i marina wyglądają przepięknie.

Może warto tu osiąść, nie przypadkiem Claudia Schiffer ma w Andraitx swój domek. Co mi się bardzo podoba to architektura rezydencji - metalowe wykucia, ozdobne marmury, wypielęgnowane ogrody, a wszystko z gustem i wyrafinowaniem.

Nam jednakże na morze czas. Słonce znów rozpieszcza, dobry wiatr też. Ciągniemy jedną połówką wzdłuż brzegu wychodząc nieco w skrzące refleksami, połyskliwe i niebieskie morze i nie za bardzo mam ochotę wydać komendę do zwrotu na ostatni hals w kierunku Palmy. Cóż jednak czynić, do realiów powrócić czas.

Adam Kajdewicz

Zainteresowanych żeglugą na Balearach proszę o kontakt. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.