Barka: Penichette 1107
trasa: Lattes - Negra
termin: 29.07 - 12.08.2006

 

barka francja2006 12Nasza barka płyniePomysł wakacyjnego rejsu barką zrodził się przypadkowo w jeden z zimowych wieczorów, gdy grzejąc nogi przy kominku gawędziliśmy ze znajomymi o wakacyjnych planach. Ktoś napomknął, że słyszał o możliwości wynajęcia barki na rejs po rzekach i kanałach Europy.
Po krótkiej kwerendzie w internecie zdecydowaliśmy się na firmę Azymut Czarter, gdyż ta oferta wydała się nam najkorzystniejsza cenowo.

Wybraliśmy barkę typu „classic” Penichette 1107 – najtańsza w klasie barek dla pięciu osób; za to rejs jak się patrzy – dwutygodniowy „one way”, czyli w jedną stronę a nie tam i z powrotem do tego samego portu wyjściowego. Nasza trasa prowadziła z Lattes koło Montpellier do portu Negra niedaleko Tuluzy. Wiedzie ona początkowo laguną Etang de Thau, a dalej kanałem du Midi. Łącznie 310 km plus 22 km bocznym kanałem (Canal de la Robine) do Narbonne i z powrotem do Canal du Midi. Na całej trasie „pokonaliśmy” 76 śluz, a uwzględniając, że na trasie do Narbonne i z powrotem było ich 11, czyli 22 „śluzowania”, łącznie odbyliśmy 87 „śluzowań”, w tym wiele na śluzach kilkustopniowych.

 

barka francja2006 05Port Bouzigues (Etang de Thau)Jak przystało na przejętych nowicjuszy zameldowaliśmy się w porcie początkowym (Port Ariane) punktualnie o godzinie otwarcia biura armatora. Wbrew sugestiom umieszczonym w informatorze przekazanym nam przy zawarciu umowy, „okrętowanie” wcale nie trwało kilka godzin. Przy dopełnianiu formalności, co uczynić można porozumiewając się po angielsku bądź niemiecku, kluczowa jest decyzja o wpłaceniu kaucji za barkę (w naszym przypadku 900 euro) albo wykupieniu ubezpieczenia (w naszym przypadku 90 euro).

Jak wiadomo kaucja działa w ten sposób, że jeżeli „coś” się barce przydarzy, to z kwoty kaucji pokrywane są szkody, więc jeżeli nic się nie zdarzy, cała kaucja podlega zwrotowi; z kolei ubezpieczenie jest wydatkiem bezzwrotnym, ale gdyby zdarzyło się jakieś uszkodzenie, to możemy spać spokojnie, mimo że zapewne szkoda byłaby warta więcej niż 90 euro. W pierwszym odruchu oczywiście zdecydowałem się na kaucję, ale po krótkim namyśle doszliśmy z żoną do wniosku, że jednak – szczególnie dla debiutantów – ubezpieczenie będzie rozsądniejszym rozwiązaniem. Obsługująca nas miła pani z Locaboat Holidays (nazwa armatora) nadmieniła, że to najczęściej spotykana scenka: facet decyduje się na kaucję, a pod wpływem rozsądku połowicy zmienia decyzję na ubezpieczenie...

 

barka francja2006 19Mostki, mostkiNic dramatycznego się nam w czasie rejsu nie przydarzyło, pomijając „szarżę” mojej żony na brzeg kanału, gdy usiłowała wykonać po raz pierwszy manewr cumowania, co skończyło się uderzeniem dziobu o brzeg, które spowodowało pewien nieład w mesie, a także pomijając manewr pewnego Australijczyka „powożącego” naprawdę dużą barką, który wychodząc z jednej ze śluz trochę nas „przygniótł” do brzegu – ale myślę, że zarówno cały rejs, jak i procedura zdawania barki po jego zakończeniu, są bezstresowe tylko wówczas, gdy odżałuje się te kilkadziesiąt euro na ubezpieczenie.

 

barka francja2006 18Pełen spokój psa pokładowego w śluzieSzkolenie w Port Ariane było dość krótkie: należy pod okiem instruktora wypłynąć z portu, zrobić zwrot za mostem i wrócić do nabrzeża. Cumowania tyłem już nie ćwiczyliśmy i potem było z tym trochę emocji, a cała nauka instruktora sprowadzała się do porady, że wszystko trzeba robić bardzo powoli. Istotnie barka rozwija prędkość maksymalną ok. 12 km/h a na kanale obowiązuje ograniczenie do 8 km/h. Trzeba tylko pamiętać, że to jednak nie samochód i daje się odczuć pewna bezwładność barki na wodzie. Należy więc np. zwolnić nieco wcześniej przed planowanym manewrem oraz nie kręcić nerwowo kołem sterowym, tylko po wykonaniu skrętu spokojnie poczekać na reakcję krypy. Trzeba też pamiętać, że nie mamy pedału hamulca, a hamowanie gdy płyniemy do przodu polega na płynnym przejściu na „wsteczny”.

 

barka francja2006 10Trochę tłoczno w śluzieW sumie „wyczucia” barki można się nauczyć bardzo szybko, gorzej jest natomiast z opanowaniem manewru cumowania (szczególnie tyłem), tak żeby odbywało się to bez niepotrzebnego obijania się o brzeg albo inne barki – dodatkowym utrudnieniem, poza „załogantami” z innych barek obserwującymi, jak radzimy sobie z manewrem, i czy przypadkiem nie zamierzamy staranować innej zacumowanej już jednostki, bywa wiatr, który z dużą łatwością obraca płaskodenną barką (nie ma ona stępki ani miecza). Manewrowania można się jednak uczyć o tyle bezstresowo, że barka jest obwieszona obijaczami.

 

barka francja2006 20Wejście do Canal du MidiEtang de Thau to duże jezioro (laguna) oddzielone od Morza Śródziemnego cienkim paskiem lądu. Wpłynęliśmy na de Thau pierwszego dnia rejsu późnym popołudniem, czyli zgodnie z zaleceniem, że barki powinny odbywać żeglugę przez lagunę późno po południu albo wcześnie rano, gdy wiatr jest już albo jeszcze słaby. Mimo to „dostaliśmy” niezbyt przyjemną boczną falę, która powodowała dość mocne bujanie się naszej płaskodennej krypy, tak że do portu Bouzigues zmuszeni byliśmy płynąć zygzakując pod wiatr. Następnego dnia rano „przeskoczyliśmy” do Meze i tutaj utknęliśmy na cały dzień i noc. Kapitanat ogłosił zakaz żeglugi barek z powodu wiatru o sile 4, czyli takiego który dla jachtów żaglowych jest wiatrem co najwyżej umiarkowanym.

Kolejnego dnia wiatr nieco osłabł i skoro świt dokończyliśmy naszą „morską przygodę” na de Thau i wpłynęliśmy na kanał du Midi, który nurzał się w zieleni platanowej alei.
Rejs po kanale jest spokojny i mógłby uchodzić za monotonny, gdyby nie konieczność przechodzenia przez śluzy, oraz to, że w każdej prawie mijanej wiosce znaleźć można starożytne i średniowieczne zabytki, nie mówiąc już o leżących wzdłuż kanału miastach i miasteczkach (Agde, Beziers, Narbonne, Capestang, Homps, Trebes, Carcassonne, Bram, Castelnaudary, Avignonet-Lauragais).

 

barka francja2006 14CarcassonneNawiasem mówiąc osławione Carcassonne największe wrażenie robi, gdy patrzy się na nie z zewnątrz (z mostu), bo po wejściu w obręb murów atmosfera jest nieco odpustowa. Osobną przyjemnością jest możliwość odwiedzania okolicznych winnic i degustacja wina – szczególnie należy polecić Ventenac-en-Minervois, gdzie zameczek z winną piwniczką jest zlokalizowany wprost przy kanale.

Zagadnienie utrzymania trzeźwości przez „kapitana” może się więc okazać aktualne, tym bardziej, że na śluzach obowiązuje przerwa na lunch pomiędzy 12,30 a 13,30, którą załogi barek oczekujące przed śluzami, poświęcają z reguły na spożycie własnoręcznie przyrządzanej w mesie tradycyjnej prowansalskiej sałatki (sałata zielona, pomidory, świeża bazylia, czosnek, oliwa, z dodatkiem Anchois Marines a la Provencale), przegryzanej bagietką i zakrapianej suto czerwonym wytrawnym winem.

 

barka francja2006 07Uczta krewetkowa w mesieGeneralnie natomiast, mówiąc o sprawach kulinarnych dobrze jest pamiętać, że we Francji (przynajmniej na południu tego pięknego kraju) obowiązuje bezwzględna sjesta gdzieś tak od południa do godziny 17, i w tych godzinach znalezienie otwartej restauracji jest praktycznie niemożliwe, można tylko napić się kawy i zjeść lody w kawiarni. Inny problem stwarzać mogą ceny usług gastronomicznych: z naszych doświadczeń wynika, że przyzwoita kolacja z winem i deserem dla trzech osób dorosłych i dwójki dzieci, to wydatek rzędu 150 euro, i nie chodzi tu wcale o jakieś ekskluzywne lokale tylko o restauracyjki położone w portach na kanale.

 

Dobrze jest więc z rana zaopatrzyć się na lokalnym targu albo u rzeźnika w np. cielęcinę z kością bądź w stosowną ilość krewetek (w rejonach położonych bliżej morza), umieścić te „łupy” w lodówce, w którą wyposażona jest każda barka, i wieczorem urządzić sobie grillowanie „na dziko” przy brzegu kanału (teoretycznie zakazane, ale nikt na to nie zwraca uwagi) albo ucztę w mesie. Przy codziennych porannych zakupach nie zapominamy oczywiście o obowiązkowych bagietkach i winie, które jest generalnie w sklepach tańsze niż w Polsce. Nie należy przy tym zaopatrywać się w trunki po 1,50 euro za butelkę a częściej karton, bo będzie to cierpkie obrzydlistwo, a za 3-4 euro można kupić butelkę całkiem przyzwoitego wina, szczególnie lokalnego.

 

barka francja2006 13Mijanka z czyś dużymPlanując rejs wyobrażaliśmy sobie, że będą to wakacje pod znakiem „słodkiego lenistwa” – barka sobie płynie, a my leżymy na pokładzie słonecznym i czytamy książki albo się opalamy. Nic bardziej błędnego! Wakacje na barce to oferta dla miłośników aktywnego wypoczynku, który zapewniają przede wszystkim częste manewry w śluzach oraz wycieczki rowerowe do średniowiecznych wiosek i miasteczek leżących w odległości 5 do 10 km od kanału (nie licząc tych, które leżą wprost przy kanale).
Kilka pierwszych „śluzowań” to generalnie bezładna bieganina załogi po pokładzie i przekleństwa „kapitana”, który musi jednocześnie pilnować sterówki oraz pomagać żonie i „małolatom” w operacjach cumami. Kiperzy obsługujący śluzy patrzą na to wszystko z pełną wyrozumiałością. Za to za jakiś czas, to my „starzy wyjadacze”, wykonujący manewry w śluzie jak należy i z pewną już nonszalancją, patrzymy z nutką wyższości na nerwowe poczynania „załogantów” innych barek: widać niedawno zaczęli swój pierwszy rejs.

 

barka francja2006 06Krótki popas na kanalePewną odmianę przynoszą śluzy w drodze do Narbonne (kanał de la Robine odchodzący na południe od kanału du Midi). Są to śluzy automatyczne, które trzeba samemu obsłużyć. Wygląda to tak: przed śluzą wysadzamy „załoganta” (konkretnie żonę), który idzie (truchtem) do śluzy i naciska przycisk oznaczający kierunek, w którym chcemy płynąć, śluza przygotowuje się, a następnie otwiera, wpływamy do śluzy i cumujemy, żona naciska przycisk rozpoczynający operację napełniania się albo opróżniania śluzy i pozostaje na brzegu (na wszelki wypadek: gdyby w czasie śluzowania coś poszło „nie tak”, włączy przycisk przerywający procedurę), po zakończeniu operacji napełniania się śluzy żona wskakuje do barki i odpływamy, po zakończeniu operacji opróżniania śluzy odpływamy i zabieramy żonę z pomostu wygodnie zlokalizowanego tuż za śluzą – i tak 22 razy w drodze do i z powrotem z Narbonne.

Zupełną natomiast osobliwością jest śluza w samym Narbonne – żeby ją uruchomić należy przekręcić we wskazanym na ideogramie kierunku metalową „lagę” zwisającą z mostu, kilkaset metrów przed samą śluzą. Należy pamiętać, że jeden „załogant” powinien zawsze opuszczać barkę przed śluzą (także przed śluzami obsługiwanymi przez kiperów), gdyż jego obecność na brzegu jest potrzebna dla sprawnego wykonania manewru cumowania w śluzie: liczenie na to, że rzuconymi na brzeg cumami zajmie się kiper jest naiwnością, tym bardziej, że z reguły w śluzie jednocześnie operuje kilka barek (z reguły trzy albo cztery), i każdy musi się sam zatroszczyć o siebie, i to w miarę szybko, bo kiper nie będzie zbyt długo czekał na maruderów „miotających” się bezładnie z cumami – a woda wlewa się do śluzy z reguły dość gwałtownie, więc lepiej być solidnie przycumowanym.

 

barka francja2006 11Most z domami w NarbonneGodnym polecenia „patentem” jest zabranie przez wysadzonego „załoganta” bosaka, przy użyciu którego podejmie podawane mu z dna śluzy cumy – jest to „patent” do wykorzystania przy przechodzeniu przez śluzy do góry, gdy z napełnionej śluzy schodzimy w dół operacja cumowania jest znacznie prostsza. Drugi sprawdzony pomysł dotyczy ciągu śluz następujących po sobie w krótkich odległościach: wysadzamy „załoganta” wraz z rowerem i jeździe on wzdłuż kanału od śluzy do śluzy poprzedzając barkę, co zapewnia większą płynność operacji.

I jeszcze jedna uwaga dotycząca głębokich śluz, które trzeba przejść „do góry”: w ich ścianach umieszczone są specjalne rurki do cumowania, tak że nie ma potrzeby podejmować beznadziejnych prób wyrzucenia cum „z czeluści” na brzeg, tylko należy skorzystać z tych rurek – uwaga dla mniej rozgarniętych załóg, takich jak nasza... Cumowanie w śluzie łączy się, jak łatwo można się domyślić, z koniecznością popuszczania cumy w miarę jak barka się obniża w opróżnianej śluzie, albo z koniecznością „ściągania” cumy w miarę jak barka idzie do góry w napełniającej się śluzie. Dobrym pomysłem jest zatem wyposażenie zatrudnionych przy tych operacjach „załogantów” w rękawice, gdyż bywa, że przesuwająca się cuma otrze dłoń.

 

barka francja2006 17Pikinik na kanaleDwa tygodnie naszego rejsu minęły „jak z bicza trzasnął”, przywieźliśmy z niego piękne wspomnienia, masę zdjęć, i już tęsknimy do następnego lata, planując tym razem trzytygodniowy rejs po rzekach Burgundii... Dobrym pomysłem będzie zapalenie do tego pomysłu znajomych i wspólne wynajęcie nieco większej barki, między innymi w celu – nie ukrywajmy – podzielenia kosztów czarteru.

Mateusz Rodzynkiewicz
Kraków